czwartek, 23 sierpnia 2012




"Real love or toxic part V"



 Około miesiąc później…

Hmm upłynął miesiąc, a miłość między Alex i Axlem kwitła w najlepsze. Pomieszkiwali trochę u niej, a trochę w Hellhouse. Chłopacy z zespołu stali się dla niej rodziną, z resztą sądzę, że ona dla nich także. Jej praca w sklepie muzycznym też miała się dobrze, złapała kontakt ze słynnymi  muzykami i członkami zespołów. Jej współpracownik Max okazał się fajnym gościem, a co ważniejsze zatrudnili jeszcze jedną dziewczynę Mey Roni Diaz. Zaprzyjaźniły się z Alex. Stały się niemal nie rozłączne. Roni była amerykanką przyjechała do L.A. rok temu z San Francisco. Nie miała tu żadnej rodziny, tak samo jak Alex, więc stały się dla siebie prawdziwymi siostrami. Co tam jeszcze się wydarzyło… Hmm? Chłopaki łapali co raz więcej kontaktów z wytwórniami muzycznymi. Z resztą nie dawno wrócili z nizbyt udanej trasy koncertowej. Mieli jechać do Seattle, jednak niestety ich wan zepsuł się w połowie drogi. Dojechali na koncert autostopem, a na scenę wyszli cali śmierdzący od potu i zmęczeni. Po tym koncercie organizator odwołał resztę koncertów, a chłopcy z utęsknieniem wrócili do swojego miasta raju, czyli L.A. I właśnie tak powstała ich nowa piosenka czyli Paradise City.  Alex w między czasie uczyła się do egzaminów wstępnych i nawet nieźle jej szło. Codziennie zalewali się w trupa, a wieczorami chodzili do klubów, gdzie chłopacy czasem występowali. Pisali co raz więcej tekstów i komponowali  nowe melodię. Jednym słowem wszystko było okej. No prawie, ale o tym później.

1 sierpnia 1985 roku…

W Hellhouse   zadzwonił telefon, Alex otworzyła lekko oczy. Gdzie ja jestem kurwa ? – pomyślała dziewczyna, jak zwykle wczoraj imprezowali. Rozejrzała się po pokoju i zauważyła leżącego pod ścianą rudzielca.
- Axl telefon dzwoni – powiedziała rzucając  w niego poduszką.
- Co kurwa ?! – wrzasnął zdezorientowany chłopak .
- Telefon – powtórzyła. Rose podniósł się i podszedł do telefonu:
- Słucham.
- Dzień dobry dzwonie z Geffen  Records czy mogę rozmawiać z kimś z zespołu Guns n’ Roses.
- Przy telefonie Axl Rose, wokalista.
- To świetnie David Geffen chciałby się z wami umówić na spotkanie, prosił o dwóch członków zespołu. Dziś o 15.00 dwie godziny jazdy po za miastem.
- Yyy tak oczywiście, tylko mamy mały problem z transportem… - powiedział lekko zażenowanym głosem Axl.
- To nic przyślemy po was samochód na godzinę 13. Miłego dnia. – po czym kobieta się rozłączyła, a do chłopaka dopiero wszystko docierało. Nagle prawie nie rozniósł całego pokoju ze szczęścia. Wpadł powrotem do pokoju i rzucił się na dziewczynę z pocałunkami.
- Co ci ocipiałeś ?! – zapytała lekko przerażona dziewczyna.
- Nie po prostu się cieszę dzwonili z Geffen Records mamy się dzisiaj spotkać z Davidem, to znaczy dwóch z nas. Ja pierdole może w końcu się uda czaisz to ?!
- Okej okej rozumiem – uśmiechnęła się – To kogo weźmiesz ze sobą?
- Zobaczę kto jest przytomny, ale wziąłbym Izziego, on najbardziej nas ogarnia.
- Nieźle wczoraj zaszaleliśmy. Nic nie pamiętam. – zauważyła dziewczyna przecierając oczy ręką.
- Słuchaj wiem, że miałem ci dziś pomóc z malowaniem mieszkania, no ale chyba rozumiesz?
- No jasne wasza płyta jest trochę ważniejsza, a ja poproszę Duffa o pomoc. Co jak co ale jest od ciebie wyższy, więc może być bardziej przydatny. – uśmiechnęła się zadziornie dziewczyna.
- Oj prosisz się o lanie – podszedł do niej i zaczął ją łaskotać.
- Nie Axl proszę nie…. – śmiała się dziewczyna, ale oczywiście chłopak ani myślał o tym, żeby przestać. W końcu ich szarpanina przerodziła się w grę wstępną, pocałunki, macanki, pieszczoty i takie tam.
- Nie powinieneś się ubierać – wysapała dziewczyna .
- Nie na to czas się znajdzie. – po tych słowach rozchylił jej nogi i wszedł w nią zdecydowanie.
- Aaa kurwa … - krzyknęła.
- Podoba ci się co? – wysapał Axl.
- Oj taaak , aaa, proszę nie przes aaa przestawaj- krzyczała coraz głośniej w uniesieniu.
- Zamknijcie kurwa te pierdolone ryje spać nie można – usłyszeli zza drzwi wrzaśnięcie Slasha.
- Daj im spokój, słyszysz, że im dobrze, a ty się dopierdalasz bo wczoraj nic nie przeleciałeś – dołączył Duff śmiejąc się szyderczo.
- Pierdol się matole – opowiedział szorstko mulat i poszedł do kuchni. Duff postanowił zostać pod drzwiami sypialni Axla i razem ze Stevenem, który właśnie do niego dołączył zaczęli krzyczeć:
-Dajesz mała głośniej, o taaak właśnie!!!
- Axl dajesz mocniej,  mocniej !
W sypialni zaś już skończyli i śmiejąc się z chłopaków wyszli z pokoju.  Alex narzuciła na siebie tylko koszulkę Axla, a on miał tylko bokserki.
- Nie macie nic lepszego do roboty chuje ?! – naskoczył na nich rudzielec.
- Oj już tylko mnie nie bij. A nie zapomniałem, że to ja tu jestem wyższy – zaśmiał się blondas.
- Kurwa zaraz ci przypierdolę jak boga kocham! – bulwersował się Rose.
- Spokój !!! – wrzasnęła dziewczyna wchodząc pomiędzy nich. – Nie zachowujcie się jak dzieci.
- To on zaczął, zboczeniec jebany – żalił się Rudy.
- Spokój do chuja ! Czego nie rozumiecie w tym stwierdzeniu?! – chłopcy posłusznie spuścili głowy i podreptali do kuchni jeden za drugim. Wszyscy usiedli przy stole i szamali coś co akurat było w lodówce.
- Słuchajcie – zaczął Axl przełykając kawałek chleba – dzwonili z Geffen. Chcą się spotkać z dwójką z nas.
- O kurwa na serio ? – zdziwił się Adler.
- No, o  13 przyślą po nas samochód. Izzy pojechałbyś ze mną ?
- Yyy tak jasne czemu nie. – powiedział spokojnie Stradlin.
- Czemu go bierzesz a nie mnie ?! – zawył Saul.
- Oj tylko się nie popłacz. Izzy najwięcej komponuję i dlatego pomyślałem, że dobrze było, żeby był przy tej rozmowie.
- Dobra jak chcesz idę się nawalić. – powiedział ambitnie Hudson i wyszedł z kuchni.
- Przejdzie mu, a wy chłopcy powinniście się szykować jest 12.00, a nie wyglądacie najlepiej.- zauważyła Alex.
- No chyba masz rację idę pod prysznic – dodał Rudzielec, po czym cmoknął ją w usta i poszedł do łazienki, to samo zrobił Izzy. Dziewczyna została już w kuchni tylko z Adlerem i Duffem. Wstała od stołu i zaczęła sprzątać. Potem odwróciła się powrotem do chłopaków i zagaiła:
- Wiesz Duff mam do ciebie małą prośbę. – zatrzepotała rzęsami.
- No słucham - popatrzył się na jej dekolt.
- Och nie chodzi mi o to !? Potrzebuję twojej pomocy.
- Wiesz w pewnym sensie to też można nazwać pomocą … - powiedział seksownie, nadal gapiąc się na jej biust.
- Kurwa skup się. Dobra pomógłbyś mi z pomalowaniem mieszkania. Axl miał to zrobić, ale musi jechać do Geffena.
- Ooo szkoda, że o to chodzi bo już się chłopak napalił – zakpił Adler.
- Stul dziób! A wracając do tego to jasne pomogę. Jak pojadą to pójdziemy kupić farby.
- Dziękuję – powiedziała wdzięcznie i kręcąc tyłkiem najseksowniej jak umiała podeszła do niego i cmoknęła go w policzek. 
- Hej ja też chcę! – powiedział zasmucony Steven.
- Ty nie dostaniesz bo tylko mnie się należy. – zaczął się z nim przekomarzać Blondas.  Alex nie zwracała już na nich uwagi, wyszła z kuchni pozostawiając im ten problem do rozwiązania i poszła do pokoju w coś się ubrać. Wybrała zwykłe ciemne dżinsowe szorty i biały podkoszulek z ćwiekami na dekolcie, do tego klasyczne czerwone trampki. Swoje długie włosy upięła w luźną kitkę. Oczy pomalowała tylko maskarą, a usta pociągnęła ciemnym błyszczykiem.
- Yyym ślicznie wyglądasz - zauważył Axl wchodząc do pokoju owinięty tylko ręcznikiem.
- Dziękuję – uraczyła go soczystym buziakiem – A tu ci coś uszykowałam, żebyś wyglądał jak człowiek.
- Przecież ja tak  zwykle się ubieram …?
- No tak , ale te są świeże i nie pogniecione.
- Mój aniele – powiedział tym swoim głosem i podszedł do niej by ją pocałować.
- Nie tym razem masz 10 minut więc się sprężaj. – powiedziała mijając go, ale w połowie on złapał za jej nadgarstek pociągnął do siebie i wyszeptał do ucha:
- Kocham cię …
- Ja ciebie też – odparła patrząc mu w oczy, po czym jednak dała mu się pocałować. Po jakiś 20 sekundach oderwała się od niego i wyszła z pokoju, pozwalając mu tym samym na ubranie się. Zza okna dobiegł dźwięk klaksonu samochodu. Izzy i Axl byli już gotowi.
- Pa mała wrócę pewnie późno więc wpadnę do ciebie rano – po czym ją pocałował. Ta tylko kiwnęła głową.
- Tylko tego nie spierdolcie – powiedział Slash.
- Spoko postaramy się – odparł Izzy potem już wyszli, wszyscy rzucili im na pożegnanie „powodzenia” i wrócili do swoich zajęć.
- To co idziemy po tę farbę mała? – zapytał Duff.
- Tak możemy iść. Na razie chłopaki- krzyknęła na pożegnanie i zniknęła za drzwiami razem z Blondasem. Droga do sklepu upłynęła im w milczeniu po zakupie farby w odpowiednich kolorach i ilości, zmierzali w kierunku jej mieszkania. W końcu Mckagan przerwał ciszę :
- Axl jest cholernym szczęściarzem, że ma ciebie.
- Ja też jestem szczęściarą… - powiedziała, nie bardzo wiedząc do czego zmierza ta rozmowa.
- Ale on na ciebie nie zasługuje… Jesteś dla niego za dobra. Znosisz jego napady agresji i humory. Bo nie wmówisz mi, że te siniaki na rękach to przez to, że wpadłaś na szafkę, albo, że spadłaś z łóżka. – powiedział lekko zdenerwowanym głosem .
- Masz rację ty z chłopakami znacie go lepiej niż ja, i tak znoszę jego napady agresji i to, że czasem robi rzeczy które mi się nie podobają… Ale ja znoszę to tylko dlatego, że pomijając te złe chwilę on jest wspaniały. Kocham go jak nikogo na świecie. Jasne czasem mam ochotę to rzucić i zostawić go, ale ja chyba już nie umiałabym bez niego żyć… Jest dla mnie jak powietrze, niezbędny. I mimo, że ta miłość jest toksyczna to wierzę w to, że jest prawdziwa. Widzę jak on walczy sam ze sobą. Jak się wścieka, łzy w jego oczach. To jest przerażające, ale nie mogłabym go zostawić….  – odpowiedziała łamiącym się głosem, a jej oczy zaszły łzami.
- Hej dobra rozumiem, proszę tylko nie płacz… Wiem ja też jestem chujem i może nie mam prawa go oceniać, ale ja widzę jak on cię rani. I kurwa już nie mogę na to patrzeć. Mam ochotę mu za to przyjebać, ale gramy razem w zespole więc nie chcę tego rozwalić…
- Już wiem rozumiem i dziękuję za to, że mogłam się wygadać. Z nikim jeszcze o tym nie rozmawiałam oprócz Mey. Ale może skończmy ten temat i wejdźmy na górę. Powinnam mieć jeszcze coś w barku… - powiedziała ocierając łzy, które spłynęły jej po policzkach, byli już pod blokiem więc szybko wjechali windą na górę i rozstawili rzeczy na podłodze. Alex nalała im czystej wódki do szklanek i dolała coli. Zapuściła na gramofonie winyl Pink Floyd „Wish You Were Here” . Zaczęli przesuwać meble i rozkładać na podłodze gazety. Wypijając swoje drinki zaczęli malować ściany w salonie, po jakiś 15 minutach spotkali się na środku ściany. Akurat leciał tytułowy singiel z płyty. Dziewczyna zaczęła się kołysać w jej rytm. Była to jedna z jej ulubionych piosenek. Duff widząc to ukłonił się przed nią i poprosił do tańca. Alex na początku się zaśmiała, ale widząc, że kolega wcale nie żartuje podała mu rękę i zaczęli razem tańczyć. Obroty, ślimaczki etc. Do tego śmianie się i cieszenie z tego wszystkiego, kiedy przyszedł czas na drugą zwrotkę Duff przyciągnął ją do siebie mocniej i położył jej jedną rękę na plecach w drugiej trzymał jej dłoń. Byli bardzo blisko siebie, stykali się brzuchami. Alex wtuliła się  w niego a on tym swoim mega seksownym głosem zaśpiewał słowa drugiej zwrotki:
- How, I wish, how I wish you were here, We’re just two lost souls, swimming in a fish bowl, Year, after year, running over the same old ground. What have we found, the same old fears. Wish you were here.
- Wow jesteś niesamowity – powiedziała dziewczyna odklejając się od niego.
- Ty jesteś niesamowita . – opowiedział nie puszczając jej.
- Duff proszę rozmawialiśmy my…
- Kurwa pragnę cię od chwili gdy Axl przyprowadził cię do domu. Wcześniej chciałem cię tylko przelecieć, ale jak poznałem cię lepiej to było już coś więcej.
- Duff…
- Nie daj mi skończyć Axl nie zasługuję na ciebie ja z resztą też nie, jestem gnojkiem, dlatego przepraszam za to co zaraz zrobię…
- Ale co…? – nie zdążyła dokończyć, bo Mckagan ją  namiętnie pocałował. A ona poddała się pocałunkowi. Potem on włożył jej język do buzi, a ona zrobiła to samo. Trzymał ją mocno w ramionach. Po chwili oderwała się od niego z wystraszonym wzrokiem.
- Nie, my nie możemy. O kurwa on mnie zabije. – mówiła ze łzami w oczach kobieta.
- Nie tknie cię… - próbował powiedzieć chłopak, ale mu przerwała:
- Kurwa popierdoliło nas…. To ty zacząłeś, ale ja też… Boże co ja teraz zro… I niby jak mnie nie tknie jak się dowie to… -  załamał się jej głos.
- Możesz go zostawić … - powiedział niemal że szeptem Duff.
- Do chuja czego w zdaniu ja go kocham i nie umiałabym bez niego żyć nie zrozumiałeś? – zapytała sfrustrowana .
- Nie ja po prostu …
- Wiesz co dość już tu zrobiliśmy dzięki za pomoc, ale muszę zostać sama i wszystko przemyśleć. Wiesz gdzie są drzwi – powiedziała nawet na niego nie patrząc. Duff grzecznie jej posłuchał i wyszedł. Gdy dziewczyna usłyszała dźwięk zatrzaskania drzwi zalała się łzami.
- Co ja najlepszego zrobiłam – powiedziała na głos. – Muszę mu powiedzieć, ale skąd mam wiedzieć czy mi nic nie zrobi, ale sama jestem sobie winna. Nie na razie skończę malować… - i tak zrobiła po trzech godzinach malowania i opróżnienia całej butelki wódki, posprzątał i poszła pod prysznic. Ciepła woda była strasznie przyjemna, ukoiła jej myśli i zmęczone ciało. Stała tam jakieś dobre półgodziny. Gdy wyszła założyła szlafrok i wzięła proszek na ból głowy. Usiadła na kanapie było już po 20. Postanowiła więc, że zadzwoni do Roni i o wszystkim jej powie, tak też zrobiła.
- Halo - odezwał się ciepły głos po drugiej stronie.
- Hej to ja Alex. – powiedziała smutnym tonem.
- O cześć fajnie, że dzwonisz , ale jakaś taka przygnębiona jesteś, stało się coś? Tylko mi nie mów, że znowu przez niego ?
- Nie , nie tym razem to ja zawiniłam. Mówiłam ci, że mieliśmy dziś malować moje mieszkanie, ale Axlowi coś wypadło więc poprosiłam Duffa. No i tak malowaliśmy i leciało Pink Floyd i on poprosił mnie do tańca i tak się przytulaliśmy i wtedy on powiedział że Rose na mnie nie zasługuję, a on mnie pragnie i wtedy mnie pocałował. A ja zamiast go odepchnąć  to też go całowałam – powiedziała prawie, że jednym tchem.
- O kurwa … - powiedziała zaskoczona Mey.
- No wiem, ale ja kocham Axla i kazałam się wynosić Duffowi. Ale teraz nie wiem co mam zrobić muszę powiedzieć Rose ‘ owi.
- Jesteś pewna może lepiej żeby nie wiedział, w końcu to był tylko pocałunek….
- Nie, nie chcę kłamać. Przepraszam cię ale wypiłam całą butelkę i jestem cholernie zmęczona więc wybacz, ale się położę. Zadzwonię jutro….
- Okej trzymaj się mała …
Alex poszła do sypialni i położyła się, ale była zbyt przejęta, żeby spać. Kręciła się z jednego boku na drugi. Chciała już mieć to za sobą i powiedzieć Axlowi. Jej modły zostały wysłuchane dopiero rano około 7 . Do drzwi ktoś zapukał. Alex poderwała się z łóżka i natychmiast wpuściła go do środka. Rzucił się na nią z pocałunkami i wziął na ręce. Zaniósł ją do sypialni i posadził na łóżku.
- Cześć kotek – powiedział cmokając ją w czoło.
- Hej…
- Wiesz co najprawdopodobniej podpiszemy kontrakt, trzeba jeszcze wszystko dograć, kilka spotkań i tak dalej, ale wierzę, że tym razem może się udać. Ale co  ty masz taką smutną minę, nie cieszysz się?
- Nie bardzo się cieszę – zapewniła go – tylko muszę ci coś powiedzieć… - Axl spojrzał na nią z nutką strachu w oczach. – Więc – kontynuowała- wczoraj gdy ja i Duff malowaliśmy salon to my … to my się całowaliśmy… - dokończyła ze łzami w oczach .
- Wy co?! – wrzasnął Rose, a do twarzy spłynęła mu krew, ścisnął ją za ramiona tak mocno, że pewnie zostaną siniaki. – Wiedziałem, że gnojowi kurwa nie można ufać ale ty ?!
- Ała Axl to boli puść …
- Cicho!!! - krzyknął po czym walnął ją w twarz. Łzy ciekły jej po policzkach i zaczęła się z nim szarpać. Ten jeszcze mocniej ją ścisnął i w końcu popchnął na ścianę dość mocno by się po niej osunęła na podłogę. Straciła przytomność. Axl w furii nawet tego nie zauważył, wywrócił wieszak na płaszcze i wybiegł z mieszkania. Gdy wychodził z bloku minął się z Mey, która postanowiła odwiedzić przyjaciółkę i zrobić jej śniadanie.
- Co się kurwa gapisz idź ją pociesz… - naskoczył na nią i poszedł w stronę Hellhouse. Dziewczyna od razu zrozumiała o co chodzi i pobiegła do windy, drzwi do mieszkania były otwarte, weszła i położyła zakupy na podłodze pobiegła do sypialni i zobaczyła Alex, która bezwładnie leżała na ziemi. Roni kucnęła przy niej i wzięła jej głowę na kolana.
- Alex obudź się proszę, wstawaj ! – bezskutecznie próbowała ją ocucić. Wstała i szybko wykręciła numer pogotowia. Potem wszystko działo się już szybko przyjechała karetka, zwieźli ją na noszach. Jeden z ratowników trochę uspokoili Mey, ale i tak się upierała, że pojedzie z nimi.
- Nie proszę zostać i spakować jej potrzebne rzeczy, ubrania, dokumenty i jakieś owoce. Wtedy przyjedzie pani do szpitala. Dobrze?
- Tak dobrze. – wywieźli ją i Roni została całkiem sama. Wzięła jakąś torbę i zaczęła pakować potrzebne rzeczy, gdy miała już wszystko, wyszła zamykając mieszkanie i poszła do Hellhouse powiadomić chłopaków.

W tym samym czasie HH…

- Kurwa zabiję cię gnoju !!! -  wrzasnął Axl wpadając do Hellhose. Duff siedział na kanapie ale domyślił się o co chodzi więc wstał i zaczął się tłumaczyć:
- Axl to nie tak ja nie… - ale nie zdążył dokończyć bo Rudzielec wymierzył mu prawego sierpowego. Mckagan zatoczył się lekko do tyłu.
- Ty dupku !!! Dlaczego ona, do kurwy dlaczego?!?! – i znów się na niego rzucił, ale Slash podszedł i złapał go od tyłu i przytrzymał .
- Uspokójcie się i gadaj o co chodzi? – powiedział przyciskając go mocniej mulat.
- O moją kurwa dziewczynę… Dziwkarz się z nią całował…
- Wiem Axl nie chciałem, żeby tak wyszło, ale to moja wina, ona nic nie zrobiła.
- Zaraz ci obije tą pierdoloną mordę – wciąż wściekał się Axl.
- Spokój !!! powiedziałem daj mu wyjaśnić – wrzasnął  Saul.
- Szkoda na to czasu – powiedział za nimi kobiecy głos. Wszyscy się odwrócili ukazała im się młoda dziewczyna, miała krótko obcięte ciemne loczki, duże zielononiebieskie oczy i pełne różowe usta. – Hej jestem Mey przyjaciółka Alex i właśnie w jej sprawie przychodzę – spojrzała ze wściekłością na Axla.
- A co popłakała się że się wydarłem, przejdzie jej…
- Nie do kurwy Rose! Alex zabrali do szpitala, chcesz coś dodać?! – wrzasnęła.
- O kurwa co …? Do jakiego szpitala…? – powiedział zakłopotany chłopak.
- Jesteś nie normalny, jak ją pobiłeś to się nie dziw teraz. – mówiła z narastającym gniewem dziewczyna.
- Co zrobiłeś ? – zapytał równie wściekły Duff.
- Ale ja nie chciałem jej skrzywdzić, ja… - próbował tłumaczyć się Axl.
- Dość chodźcie pojedziemy do szpitala. – zarządziła Roni. Wszyscy zerwali się i zmierzali do wyjścia, ale dziewczyna zagrodziła przejście Rudzielcowi. – Ty nie idziesz, na pewno nie chce cię widzieć …. Więc chociaż to uszanuj. -  Axl już chciał się odezwać, ale  wszyscy wyszli zostawiając go samego w Hellhouse, za towarzysza służyły mu jego kłębiące się w głowie myśli… 

3 komentarze:

  1. O.O O lol co za dupek z tego Axla! Jak można pobić dziewczynę?! No co za chuj... i to tylko przez głupi pocałunek?! Ale swoją drogą to Duff też nie powinien się przystawiać do Alex. Przecież to laska jego kumpla! Dobrze, że chociaż Mey przy wszystkich to powiedziała. Oby wszystko z Alex było w porządku! No i ten, jak możesz to powiadamiaj, bo jestem cholernie ciekawa co dalej, ale tak sobie myślę, że albo Rose się zmieni, albo Alex będzie z Duffem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kolejny rozdział na http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/ xD

      Usuń
  2. No to się narobiło Axl wystawia pazurki ... :((((( NO chuj z niego nie będę go bronić, a maleńka w szpitalU. Ja w odsieczy HA! Mey jest zajebista: )

    OdpowiedzUsuń