niedziela, 30 września 2012





Przepraszam za tą nieobecność, ale zaczęła się szkoła i wszystko staje się bardziej skomplikowane... To nowy rozdział troszeczkę namieszałam, ale mam nadzieję, że się wam spodoba :)  Miłego czytania... ^_^




„Real love or toxic part XII”

Duff

Po uratowaniu mojej gitary z tego ogniska,  szedłem w stronę Hellhouse. No kurwa, ja rozumiem, ale że moją gitarę ?! Byłem wkurwiony i to bardzo… Ale w sumie to sobie zasłużyłem… Przez te moje przemyślenia nie zauważyłem nawet jak doszedłem na miejsce. No i znowu to jest mój dom… Zajebista kurwa melina… Wszedłem do środka i ucieszyłem się bo nikogo nie było w domu…. Nie przejmując się niczym skierowałem się na górę. Przechodząc koło pokoju Stradlina coś usłyszałem… Damski, śliczny głos… Jakbym słyszał anioła… Stanąłem i zajrzałem do pomieszczenia przez lekko uchylone drzwi. Na łóżku siedziała Lilly. To ona śpiewała. Znam tą piosenkę …

It’s amazing
With the blink o fan eye you finally
See the light
 It’s amazing
When the moments arrives that you know you’ll be alright
It’ amazing
And I’m saying a prayer for the desperate
Hearts tonight

Tyler śpiewał ją na jakimś koncercie. W jej wykonaniu, aż ciężko przyznać, ale było jeszcze lepsze. Nie chciałem jej przeszkadzać dlatego wycofałem się w tył, ale jak na złość musiał tam stać … wieszak…. Kurwa skąd my w ogóle mamy wieszak. Dziewczyna poderwała się z łóżka i wybiegła przestraszona na hol.
- Boże Duff, ale mnie przestraszyłeś! Następnym razem… Czekaj co z twoją gitarą?! – spojrzała na instrument, który trzymałem w ręku.
- A to… to nic . Mey się wkurzyła – powiedziałem podnosząc wieszak z ziemi. Chciałem przejść do siebie ale ona mnie zatrzymała.
- Chcesz o tym pogadać..? – zapytała nie śmiało.
- Yyy tak jasne…. A możemy u mnie muszę się przebrać. – kiwnęła głową na znak że się zgadza i podreptała za mną. Usiadła na moim łóżku i  z uwagą oglądała moje plakaty…

Lilly

Mckagan zaskoczył mnie tym, że wrócił do HH. Bo w sumie z Mey wyglądali na szczęśliwych. Byłam tak cholernie ciekawa, że nie mogłam odpuścić … Siedziałam u niego w pokoju i gapiłam się na ściany, gdy on był w łazience. Usłyszałam jakiś grzmot i lekko się zaniepokoiłam. Zapukałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Wtargnęłam więc do łazienki. Blondas leżał na ziemi w samych bokserkach, trzymając się za głowę. Z brwi leciała mu krew…
- Hej nic ci nie jest? – pomogłam mu wstać.
- Nie tylko mały wypadek przy pracy …
- Daj chociaż ci to przemyje… - dotknęłam ostrożnie rany. Jęknął.
- Nie bądź jak dziecko…- zaśmiałam się.
- Nie jestem! – obrażony minął mnie w drzwiach i założył jakieś spodnie. Stał tak na środku pokoju z gołą klatą… Był całkiem przystojny. Patrzyłam się na niego jak na idiotę.
- To mogę obejrzeć. – podniosłam do góry jedną brew.
- Co mojego chuja?! W życiu… - odparł całkiem poważnie, a ja wybuchłam gromkim śmiechem on dopiero po chwili zorientował się o co chodziło. I śmiał się razem ze mną. W końcu z trudem się opanowując usiadłam koło niego na łóżku i przemyłam jego brew.
- Dzięki i sory za to…

Duff

Jezu jak ona bosko pachnie… Opatrywała mi ranę, a jej dotyk mnie podniecał. Chyba coś zauważyła, bo odsunęła się ode mnie i zapytała:
- To co się stało z Mey?
- Yyy, powiedziałem jej że już jej nie kocham… To wszystko. – odparłem nieśmiało, i mówiąc szczerze bałem się jej reakcji, co sobie o mnie pomyśli, ale ona mnie kompletnie zaskoczyła:
- Musiała się nieźle wkurzyć, ale w sumie to ja bym zrobiła tak samo jak ty.
- Naprawdę …? Nie powiesz, że ją zraniłem, jestem zły i takie tam ? – zaśmiała się .
- Nie mówię, że jej nie zraniłeś, bo sądząc po twojej gitarze to raczej jest wkurwiona…. Ale to trochę bezsensu być z kimś kogo się nie kocha.
- Gdyby to wszystko było takie proste…. A tak w ogóle to Stradlin?
- Nie wiem …. – spuściła wzrok na podłogę – pokłóciliśmy się.
- A o co jeśli można spytać?
- No bo kurwa spotykając go w klubie myślałam, że będzie mu chodziło tylko o sex, więc poszłam z nim do domu. Było fajnie, trzeba przyznać, że bajecznie całuje. Ale on mi teraz wyjeżdża z jakąś romantyczną kolacja… A ja po prostu taka nie jestem. Mam w dupie co myślą o mnie inni. Dziś chce się pieprzyć z jednym facetem, a jutro z innym. Nie umiem kochać… Żyje z dnia na dzień i tyle…. – powiedziała lekko podnosząc głos.
- No rozumiem, ale Izzy zawsze taki był.
- Dlatego mu powiedziałam, że nie jestem dla niego, ale ten się upiera, że mnie zmieni. Tylko kurwa dlaczego nie zapyta czy ja chce się zmienić..?
- Hej dobra rozumiem… Chcesz się upić ? – uśmiechnąłem się zawadiacko.
- Oj bardzo chętnie.

W tym samym czasie Alex…

Axl

Leże w łóżku całkiem nagi i myślę… O wszystkim. Alex jest w łazience, bo po tym jak się kochaliśmy musi się trochę ogarnąć. Uśmiecham się na każde wspomnienie chwil jakie z nią spędziłem. Moja własna piękna wariatka. Opowiedziała mi o tym co zrobiły razem z Mey Blondasowi … I szczerze mówiąc nie chce jej podpaść. W sumie to trochę dziwne, Roni i Duff wyglądali na zakochanych, ale mniejsza z tym… Pamiętam jak parę dni po tym jak się poznaliśmy, pokazywałem jej miasto. Wyglądała jak mała dziewczynka zwiedzająca fabrykę zabawek. Mój anioł. Nawet jak jestem kompletnym idiotą to ona mi wybacza… Mam szczęście i to cholerne… Nagle usłyszałem jej krzyk i dźwięk tłuczonego szkła dobiegający z łazienki. Poderwałem się natychmiast i wciągnąłem na siebie spodnie, biegnąc do łazienki. Siedziała zapłakana na podłodze wokół było pełno krwi… Nie wiedziałem co mam robić w mojej głowie zrodziła się jedna okropna myśl… Że ją stracę …. Z osłupienia wyrwał mnie jej kolejny krzyk.
- Boże Alex co mam robić ?! – krzyczałem w amoku…
- Dzwoń po karetkę szybko… - łzy spływały jej po policzkach strumieniami. Pobiegłem do telefonu i wykręciłem numer powiedzieli, ze zaraz przyjadą… Wróciłem do niej i kucnąłem obok niej. Złapała moją rękę i ściskała tak mocno, że robiła się sina. Ale w ogóle mnie to nie obchodziło.
- Skąd tyle krwi… - wyszeptała wycieńczonym głosem.
- Nie wiem… Nie mam pojęcia… Mała nie zostawiaj mnie słyszysz… Wyjdziesz z tego … - błagałem.
- Axl … Kocham cię… Na zawsze …
- Ja ciebie też skarbie ale jeszcze to od ciebie usłyszę obiecuję. – W tym momencie wpadło pogotowie, wszystko działo się szybko. Alex chyba straciła przytomność. Miała nie obecny wzrok, a ja tak strasznie się bałem… Nie myślałem wtedy, że jestem twardy i że gram w zespole rockowym, to wszystko nie miało znaczenia. Łzy spływały mi po policzkach. Dojechaliśmy do szpitala. Zabrali ją na jakąś salę na którą mnie nie wpuścili… Zadzwoniłem do chłopaków i do Mey, siedziałem na korytarzu i wpatrywałem się w drzwi sali, gdzie była moja Alex.
- Hej stary co z nią ..? – usłyszałem za sobą głos Sradlina.
- Nie wiem kurwa, nikt nic nie wie….
- A co się jej stało ? – zapytała z wyrzutem Mey. Pewnie pomyślała, że to znów przeze mnie…. Nie tym razem…
- Miała krwotok wewnętrzny, czy coś takiego …. Kochaliśmy się , potem poszła do łazienki, zaczęła krzyczeć wiec wtargnąłem do środka i znalazłem ją całą we krwi na podłodze… Tym razem to nie moja wina…
- Przepraszam wyszeptała… - siedzieliśmy osłupieni aż w końcu na korytarz wyszedł lekarz.
- Potrzebny jest dawca krwi, dziewczyna straciła jej za dużo. – Nie wiele myśląc zgłosiłem się i podałem mu swoją grupę. Znałem ją nie raz po jakiś większych Bujkach mi ją badali, więc pamiętałem …
- Pasuje… Chodź ze mną … - machnął lekarz pobiegłem za nim. Alex leżała na łóżku na głowie miała szpitalny czepek. Pewnie gdyby to teraz widziała zaczęłaby się śmiać … Nigdy nie lubiła czapek, a co dopiero tego…
- Au… - jęknąłem, gdy pielęgniarka wbiła mi jakieś urządzenie w żyłę. Momentalnie przezroczysta rurka zabarwiła się szkarłatem… Przepompowywali ją prosto do Alex. Po jakiś dziesięciu minutach odłączyli mnie i podziękowali. Zaraz potem znów wyrzucili mnie na korytarz. Nie chciałem z nikim gadać usiadłem pod jakimiś drzwiami i myślałem o wszystkim. Po jakimś czasie znów pojawił się koleś w fartuchu, ale tym razem wywozili i ją… Chyba była nie przytomna… W każdym razie miała zamknięte oczy.
- Co jej jest ? – zapytałem patrząc błagalnym wzrokiem  na lekarza.
- A kim pan jest ?
- Kurwa kocham ją, jestem jej chłopakiem proszę … Nie ma tu rodziny… Jestem tylko ja, znaczy my…
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że miała krwotok wewnętrzny, spowodowany poronieniem ciąży. – odparł beznamiętnie – Jej stan jest stabilny.  Dzięki twojej krwi nic jej nie będzie. Musi zostać u nas na parę dni, zrobimy wszystkie badania. Za kilka minut powinna się obudzić. – w głowie ciągle huczały mi 2 słowa „poronienie ciąży”… To znaczy, że mogłem być ojcem… Łza spłynęła mi po policzku. Mey podeszła do mnie i bez słów mnie przytuliła. Potrzebowałem tego… Wtuliłem się w nią i ryczałem jak dzieciak, aż było mi wstyd. Pielęgniarka powiedziała, że można wejść do Alex. Szybko otarłem łzy i dałem znać reszcie, że na razie wejdę sam. Pokiwali głowami.
- Hej – powiedziała cicho… Wyglądała prawie tak samo jak ostatnio kiedy tu była, tylko, że teraz to nie przeze mnie….
- Hej mała… Jak się czujesz?
- Nie najlepiej. Dziękuje za krew…
- Dla ciebie wszystko, a tak w ogóle to skąd wiesz?
- Lekarz mi powiedział, że jakaś wiewióra oddała mi krew i strasznie musi mnie kochać skoro wydziera się na lekarza w celu uzyskania informacji. – uśmiechnęła się.
-Hmm ma racje… A ty już wiesz czemu … no …
- Tak wiem, że poroniłam, jeśli o to ci właśnie chodzi … - po jej policzku spłynęła łza. Kiwnąłem głową. Chciałem jeszcze coś dodać, ale do sali wtargnął Slash i reszta.
- Alex nic ci nie jest, ale nam narobiłaś stracha… - rzucił się na nią z uściskami Adler.
- Tylko mnie nie zgnieć – pisnęła słodko. Gadaliśmy tak o wszystkim i o niczym i nikt oprócz mnie nie zauważył, że Alex usnęła. Wygoniłem ich wszystkich, a sam ucałowałem ją w czoło i z resztą wróciłem do HH. Tylko na chwilę się ogarnąć, bo chcę być  tu jak się obudzi … I tak raczej nie usnę po tym co dziś się wydarzyło…

Nazajutrz…. 

niedziela, 16 września 2012





„Real love or toxic part XI”

Duff

Kurwa … Czy ja zawsze muszę być takim chujem…? Czasami sam siebie nie rozumiem. Mam śliczną dziewczynę, te jej oczy… Ale nie bo przecież Stradlin musiał mi przedstawić swoją nową „dziewczynę” . Ja pierdole jest tak kurewsko ładna… Nie opanuj się… Po pierwsze nie można odbijać dziewczyn kumplom… Mam nauczkę po Axlu i Alex… Nie ważne. Po drugie mam Mey… Tylko co mnie z nią tak naprawdę łączy? No okej: sex, muzyka i imprezy, ale czy to coś więcej… No i po trzecie nie zdradza się dziewczyn… Ale przecież i tak już to zrobiłem. Pewnego wieczoru, kiedy Roni mnie wkurzyła. Już nawet nie pamiętam o co poszło. Warknąłem na nią, trzasnąłem drzwiami i poszedłem do Roxy. Było tam mnóstwo napalonych lasek. Niektóre były nie brzydkie. Moją uwagę zwróciła jedna z nich. Tańczyła na scenie. Podszedłem bliżej i wpatrywałem się w jej biust. Była cholernie podniecająca. Wszyscy kolesie w klubie oglądali jej występ w ciszy. Ona jednak zatrzymała swój wzrok na mnie. W dół poleciała jej spódniczka. Stała centralnie przede mną w skąpej bieliźnie. Machnąłem jej przed oczami banknotem. Rzuciła się na kolana i powoli, wijąc się podeszła do mnie na czworaka. Gdy była wystarczająco blisko wsunąłem jej pieniądze do stanika. Zdziwiło mnie to, gdy nachyliła się do mojego ucha i wyszeptała :
- Za pięć minut w mojej garderobie… Wróciła do tańczenia. Wiła się po scenie i powoli zdjęła stanik. Jej biodra kołysały się w jedną i w drugą stronę. Wszyscy wpatrywali się w nią jak zahipnotyzowani. W końcu oderwałem się od niej i skierowałem się do garderoby. Wszedłem do środka panował półmrok. W kącie stała tylko słabo świecąca lampka. Na wieszakach wisiało mnóstwo kostiumów scenicznych. Zaśmiałem się, gdy zobaczyłem strój seksownej pokojówki. … Usłyszałem za sobą damski głos:
- Mam się w coś przebrać?  - Odwróciłem się do niej przodem i zmierzyłem ją wzrokiem od góry do dołu.
- Nie trzeba tak wyglądasz dobrze… 
Podeszła do mnie mrucząc pod nosem jak kotek. Popchnęła mnie na małą kanapę stojącą w rogu. Runąłem na plecy, a ona rozsiadła się na mnie. Rozsznurowała moje spodnie i spuściła je do połowy ud razem z bokserkami. Przyssała się do moich ust. Jedną ręką wodziła po moim torsie, a drugą zeszła niżej. Poczułem jak ściska moją męskość. Zaśmiała się szyderczo i rozsiadła się na moim kroczu. Krzyknęła gdy w nią wszedłem. Kochaliśmy się jakiś pół godziny, było przyjemnie, ale to nic więcej. Po wszystkim ubrała się w zwykłe ciuchy i wyszła bez słowa… Właśnie dlatego nigdy nie chcę chodzić do tego klubu. Boję się, że ją spotkam i Mey się wszystkiego dowie. Właśnie… Mey. .. Naal nie wiem co mam zrobić. Nie mogę o tym z nikim pogadać, bo dla wszystkich Roni jest jak siostra. Kurwa… Gdy ją poznałem zapytałem, czy mogłaby się we mnie zakochać… Powiedziała, że tak… Nie mogę jej tak po prostu powiedzieć, że to koniec. Złamie jej tym serce…
- Część kochanie! – moje przemyślenia przerwał jej głos.
- Hej… - powiedziałem z lekko wymuszonym uśmiechem- Co tam w pracy ?
- A dobrze, zgadnij kto nas dziś odwiedził? – powiedziała radośnie.
- No nie wiem Aerosmith…?
- Nie… Sam Michael Jackson ! – krzyknęła – Poznałam króla popu…
- Naprawdę?! – zdziwiłem się .
- No przecież mówię! I co ważniejsze, wy też go poznacie! To znaczy całe Guns n’ Roses. Zaprosił nas wszystkich w sobotę do swojej willi!
- To zajebiście! – po moich słowach wpiła się zachłannie w moje usta i zaczęła ściągać moją koszulkę.- Czekaj… Muszę iść na próbę…
- Nie musisz – wymruczała i przeszła do całowania mojej szyi.
- Mey… - chwyciłem ją za talię i odsunąłem od siebie.
- Czy ty jeszcze w ogóle chcesz ze mną być ?! – krzyknęła zaskakując mnie tym kompletnie.   Nie umiałem odpowiedzieć, więc ona kontynuowała. – Myślisz, że nie widzę jak patrzysz na inne dziewczyny, jak przestałeś się z każdej chwili spędzonej ze mną?! Zadałam ci pytanie… Kochasz mnie jeszcze? – powiedziała ze łzami w oczach.
- Nie zaczynaj… - odparłem i wyszedłem narzucając na siebie tylko ramoneskę. Nie było żadnej próby, więc udałem się w stronę Hellhouse. Może tam będę mógł pomyśleć.

Mey

Trzasnął drzwiami, zostawiając mnie w mieszkaniu bez odpowiedzi. Moje powieki były pełne łez. Jedna z nich spłynęła po moim policzku. W amoku podeszłam do telefonu i wykręciłam numer. Po trzech sygnałach w końcu odebrał Axl:
- Halo?
- Dasz mi Alex do telefonu?- zapytałam łamiącym się głosem.
- Tak już… Ale co się stało? – pytał .
- Kurwa daj mi ją do tego pierdolonego telefonu! – warknęłam na niego.
- Już, już …
- Co tam Mey? – zapytał znajomy, kobiecy głos.
- On już mnie nie kocha! – nie wytrzymałam i zalałam się łzami.
- Hej spokojnie! Już do ciebie jadę! – w pośpiechu się rozłączyła. Po dziesięciu minutach stała zdyszana przede mną. W ręku miała butelkę Danielsa. Siedziałam na kanapie z zaczerwienionymi oczami od łez. Bez słowa usiadła koło mnie i podała mi butelkę. Pociągnęłam z niej kilka sporych łyków i skrzywiłam się lekko.
- No to teraz gadaj … - nakazała. Opowiedziałam jej wszystko od początku do końca.- Nie wierzę, że Duff okazał się takim chujem…
- Każdy z nich byłby do tego zdolny…
- W sumie… Dobra koniec tego idziemy się zabawić… - Tak też zrobiłyśmy odstawiłyśmy się na seksowne dupy… To znaczy ja wybrałam czarne szorty z ćwiekami, krwistoczerwony gorset z suwakiem z przodu. Swoje loki rozpuściłam, oczy podkreśliłam czarną kredką, usta pomalowałam czerwoną szminką. Wszystko dopełniły 13 cm. Koturny. Alex zaś założyła sukienkę. W kolorze turkusu. Była dopasowana w talii, a rozkloszowana na dole. Włosy też rozpuściła, lekki makijaż i czarne szpilki do kompletu. Tak wystrojone poszłyśmy na miasto. Lekko się zataczając wtargnęłyśmy do jakiegoś klubu. Na środku stała jakaś scena. Podeszłyśmy do baru i zamówiłyśmy butelkę whisky i rozmawiałyśmy. Z naszej rozmowy wyrwał nas głos ze sceny:
- A teraz rozpoczynamy konkurs karaoke. Czekamy na pierwszych chętnych!
Zgasło światło, po Sali zaczął wodzić jasny reflektor punktowy. Nie przejmując się tym śmiałyśmy się dalej. W końcu reflektor zatrzymał się… i to na nas!
- No i mamy dwie piękne dziewczyny…
Wybuchłyśmy gromkim śmiechem. Już miałam powiedzieć temu kolesiowi, że nic z tego, ale Alex wciągnęła mnie na scenę.
- Co ty wyrabiasz ?! – krzyknęłam na nią.
- No co ? Zabawimy się…. – odpowiedziała radośnie i zaczęła przeglądać listę piosenek. Nasz wzrok zatrzymał się na tym samym tytule. A mianowicie: „Girls want to have fun” Cindy Lauper. Obje uwielbiałyśmy tą piosenkę. Zawsze poprawiała nam humor. Ogłosiłyśmy nasz wybór, a z głośników zaczęła lecieć tak dobrze znana nam melodia. Nasze biodra poszły w ruch i tańczyłyśmy jak głupie. Obje zrzuciłyśmy szpilki i będąc boso Alex zaczęła pierwsza:

I come home in the morning Light
My mother says when you gonna live your life right
I dołączyłąm się ja :
Oh mother dear we’re not fortunate ones
And girls they want to have fun …
Oh girls just want to have fun!

Wszyscy poderwali się z miejsc i zaczęli klaskać w rytm i śpiewać razem z nami. My zachowywałyśmy się jak na teledysku. Tańczyłyśmy, Alex wywijała swoją sukienką, pokazując wszystkim majtki… Gdy skończyłyśmy wszyscy krzyczeli i klaskali. Chcieli więcej… Wypadło na Maonne „ Material girl”
Tym razem to ja zaczęłam:

Some boys kiss me, some boys hug me
I think they’re O.K.
I doszła Alex:
If they don’t give proper credit
I just walk away

Przy refrenie tłum znów się ożywił, klaskał w rytm I śpiewał….

Living In material world
And I am a material girl
You know that we are living in a material world
And I am a material girl…

Po skończeniu I gromkich brawach zeszłyśmy ze sceny i postanowiłyśmy wrócić o mnie.
- Hej chcesz go upokorzyć? – zapytała pijana Alex siedząc na kanapi.
-No jasne! Jakieś pomysły?
- Oj tak! Przynieś tu wszystkie jego rzeczy .
Po jakiś dziesięciu minutach wszstko leżało w salonie.
- No i co dalej? – zapytałam , ale nie dostałam odpowiedzi. Alex podeszła do telefonu i wykręciła jakiś numer, nagle zaczęła spazmatycznie krzyczeć:
- Duff! Halo! Przyjeżdżaj natychmiast do Mey! Coś jej się stało! Pośpiesz się! – odłożyłą słuchawkę.
- Co ty…? Przecież…
- Cicho! Wyrzucamy wszystko przez balkon na dół!
Trzeba przyznać, że zrobiłyśmy to z ogromną przyjemnością. Gdy wszystko było już przed blokiem zauważyłyśmy biegnącego Mckagana.
- Szybko lecimy na dół… - powiedziała dziewczyna. Zabrała ze sobą małą karawkę benzyny i zapałki, ja chwyciłam w rękę jego gitarę i poleciałam za nią. Blondas lekko się zdziwił, gdy zobaczył, że ze mną wszystko okej. Stanął przed nami i patrzył na nas ze znakiem zapytania na twarzy:
- Co jest? – Alex wylała benzynę na jego rzeczy i podała mi paczkę zapałek z tekstem:
- Czyń honory mała… - po czym stanęła za mną.
- Jeżeli myślisz, że mnie dziś nie zraniłeś, to grubo się mylisz. Zabolało i to cholernie… Po co było to pieprzenie o zakochaniu..?! Teraz zamiast tego nie mogę znieść twojego widoku… Normalna kobieta powiedziałaby zabieraj swoje rzeczy, ale przecież ja nie jestem normalna… Więc żegnaj Duff… - dorzuciłam na stos jego gitarę i odpaliłam jedną zapałkę.
- Hej ! Czekaj co ty… - krzyknął i podbiegł do mnie. Zareagowałam natychmiast. Rzuciłam zapałkę, a wszystko stanęło w płomieniach.
- Brawo mała!- krzyknęła zza mnie Alex.
- Moja gitara?!?!?! Popierdoliło cię?!?! – krzyczał w furii chłopak. Spojrzałam na niego ostatni raz, gdy próbował ratować swoją gitarę. Łza  spłynęła mi po policzku. Odwróciłam się do drzwi i razem z Alex wróciłyśmy na górę….  

środa, 12 września 2012





„Real love or toxic part X”


O 8 rano w  mieszkaniu zadzwonił telefon. Alex poderwała się z łóżka dość cicho, żeby nie obudzić pochrapującego Rudzielca.
- Halo …? – podniosłą słuchawkę.
- Hej mała, przepraszam, że tak wcześnie ale nie odzywałaś się i chciałem się upewnić, że wszystko z tobą w porządku… - odezwał się znajomy głos.
- Tak nic mi nie jest. Wszystko okej. Nie dzwoniłam, bo wczoraj pogodziłam się z Axlem.
- To znaczy …?
- No wiesz…
- Hej kotek wracaj do łóżka… Mam ochotę na  małe co nie co – dobiegło koło jej ucha. Rose podszedł do niej i pocałował ją w szyję.
- Idź ściągaj spodnie… - powiedziała zadziornie.
- Okej już lecę… - pobiegł.
- Aha już rozumiem…
- Sebastian… Ja… - zaczęła dziewczyna.
- Jasne rozumiem nie będę przeszkadzać. Pa – zakończył chłodno. Alex to wkurzyło. Wiedziała, że wszyscy oczekują od niej tego, że zostawi Axla, ale po wczoraj nie chciała tego robić. Znów było jak dawniej.
- No kochaaaanie…! – zawył z sypialni Rose.
- Już, już nie denerwuj się tak… - rzuciła wchodząc do sypialni i zdejmując jego podkoszulek, który miała na sobie. – No co się tak patrzysz? Do roboty, tylko szybko. – dodała stojąc przed nim naga. Chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Objął ją w tali i przyciągnął na łóżko. Ich pocałunki, pieszczoty, dotyk za dotykiem wywoływał jeszcze większą przyjemność i podniecenie. Alex musiała iść do pracy, więc nie mieli za dużo czasu. Rose wszedł w nią gwałtownie, a całe pomieszczenie wypełnił jej krzyk. Kochali się szybko i intensywnie. Doszli równocześnie głośno krzycząc. Po wszystkim dziewczyna chciała się podnieść, ale Axl nie chciał jej wypuścić. Pociągnął ją za rękę i pocałował.
- Naprawdę musisz już iść …? – zapytał z nadzieją w oku.
- Tak muszę …. Ale możesz iść ze mną pod prysznic. – Chłopak rozanielony poszedł za nią do łazienki, wpatrując się w jej pośladki.

W tym samym czasie mieszkanie Emilly.

Obudził ją jakiś hałas. Z kuchni dobiegł odgłos tłuczonego szkła.
- Co jest kurwa ?! – fuknęła i złapała się za bolącą głowę . – Slash obudź się ktoś jest w kuchni… - machnęła ręką po drugiej stronie łóżka. Nikogo tam nie było.  – Super… myślałam, że będzie z tego coś więcej, a nie… Wyruchał mnie na wszystkie sposoby i spierdolił… Zajebiście – mruczała pod nosem powoli podnosząc się. – I kto do cholery jest w kuchni?!. – Owinęła się jego koszulą – Dziwne nie wziął koszuli … - pomyślała. I tak prawie całkiem naga ruszyła w stronę kuchni. Przed drzwiami ktoś zaczął śpiewać piosenkę.

She's got smile that it's seems to me
Reminds me of childhood memories
Where everything 
Was as fresh as a bride blue sky
Now and then when I see your face
She takes me away to that special place
And if I stased too long
I probably break down and cry 

Sweet child o' mine
Sweet love o' mine


To było niesamowite. Seksowny głos połączony z tymi słowami. Dziewczyna zajrzała do środka i ujrzała „swojego” faceta , który stał przy blacie w samym fartuszku z papierosem w zębach, próbując zrobić tosty. Ten widok był tak podniecający, że  Emilly podeszła do niego i wymierzyła mu klapsa na goły tyłek.
- Hej!? – podskoczył, a do Tosta spadł mu popiół z fajka. Dziewczyna zaniosła się śmiechem.- śmiejesz się ze mnie…? Tak ?! O jeszcze tego pożałujesz… - dodał z szyderczym uśmieszkiem i zaczął łaskotać jej brzuszek.
- Nie proszę !!! nie… Aaaaa łaskocze, Slash puść! – W końcu złapał ją za oba nadgarstki. Obejmował ją od tyłu. Podniecenie rosło z każdą sekundą.
- Będziesz już grzeczna ? – wyszeptał jej do ucha.
- Yhy- pokiwała głową, oblizując wargi. Bili tak blisko siebie, że czuła jego rosnącą męskość na swoich pośladkach. Saul przekręcił ją tak, żeby stała twarzą do niego. – Co śpiewałeś?
- Naszą nową piosenkę… Sweet child o’ mine … Axl napisał ją dla Alex, ja za to napisałem zajebistą solówkę. – powiedział dumnie.
- Super numer… A teraz proszę cię pieprz mnie … - nie trzeba było długo czekać. Całując się Em rozsiadła się na blacie w kuchni, za to Hudson zaczął całować jej szyję. Już chciał zdejmować z niej koszulę, ale :
- Nie ma na to czasu i tak jestem naga. – Chwyciła jego penisa spod fartuszka i nakierowała go na swoją pochwę. Jęknęła, gdy poczuła go w sobie. – Szybciej Slash ! – wysapała, pomiędzy krzykami z rozkoszy. Nie było to romantyczne, po prostu szybki numerek. Saul poruszał się tak mocno i szybko, że z blatu spadł kolejny kubek…  - Slash!!! – darła się na całe osiedle. – Oooo … tak … ! Aaaaaa ! …. – nagle poczuli zapach dymu.
- O kurwa moje tosty … ! – powiedział zwalniając mulat.
- Chuj! Dokończ, aaaaa – jęczała jeszcze głośniej wpijając mu się w usta. On znów bardziej energicznie się ruszał. Po jakiś dwóch minutach skończyli osiągając chwilę największego uniesienia.
- Teraz możesz wyłączyć tosty. – powiedziała, Emilly uwalniając go z uścisku. Tak zrobił ze śniadania już wiele nie zostało, więc zjedli, to co jeszcze było w lodówce.
- Jesteś nimfomanką … Wiesz o tym ? – powiedział z uśmiechem Slash.
- Masz z tym jakiś problem ? – zapytała całkiem poważnie.
- Wręcz przeciwnie złotko… - odparł cmokając ją w czoło.
- O kurwa już 9! Za pół godziny muszę być w pracy….  – rzuciła dziewczyna biegnąc do łazienki.
- Do jakiej pracy ? – zdziwił się   Hudson, ale nie uzyskał odpowiedzi. Posprzątał więc chociaż potłuczony kubek z podłogi i wybuchł śmiechem, gdy ją zobaczył. Jego seksocholiczka miała na sobie białą koszulę na długi rękaw zapiętą po szyję do tego szara spódniczka przed kolano i czarne szpilki. Włosy upięła w równiutkiego koka, nie miała prawie makijażu. – Co się z tobą stało ? – zapytał zdumiony .
- Mówiłam ci, że idę o pracy… Muszę lecieć. – podbiegła do niego i uraczyła go soczystym pocałunkiem.
- Czekaj o 20 w Rainbow ! – krzyknął za nią .
- Okej ! – usłyszał w odpowiedzi. Gdzie ona może pracować? – zastanawiał się. Hmm może powie mi wieczorem …  

19.45 Rainbow.

- Nie no chuj mnie zaraz strzeli! Gdzie oni są?! – warknął Blondas.
- Spokojnie może się bzykają… Przecież ty wiesz jak to jest… - powiedziała zalotnie Mey.
- Nie kuś, bo cię w kiblu zgwałcę. – przyciągnął ją do siebie i pocałował.
- Wiesz Duff, tak w połowie imprezy możemy się tam udać …
- Za to cię wielbię ! – krzyknął na całą ulicę, uniósł ją do góry i zakręcił.
- Wariacie!
- Patrzcie kurwa jakie love story. – mruknął Izzy, idący z jakąś dziewczyną. Miała na sobie czarną obcisłą sukienkę bez ramiączek, wysokie, krwistoczerwone szpilki. Wszystko dopełniał mocny makijaż i sięgające do tyłka włosy w tym samym kolorze co buty.
- Hej jestem Lilly Catie Foster. – przywitała się.
- Jesteście razem ? – zapytała Roni. Zainteresowani spojrzeli po sobie i wypowiedzieli jednocześnie:
- Tak jakby…
- Siema – krzyknął na wejście jak zawsze z zaciszem Adler.
- Hej wszystkim – przywitali się idący wtuleni w siebie Alex i Axl. Dziewczynę Mey skarciła wzrokiem, ale nie przejęła się tym zbytnio. – Muszę jej wszystko wyjaśnić. – pomyślała.
- Cześć – doszli do nich Emilly i Slash. – To jest moja dziewczyna Emilly Katharine Rowel. – dodał dumnie Saul. Po powitaniach wszyscy stłoczyli się do środka i zajęli duży stolik w rogu. Panie zaczęły nawijać o tym jak to poznały swoich facetów itp. Chłopcy zaś gadali jak zwykle o muzyce. Po wypiciu paru drinków Rose poderwał się na równe nogi i zawołał resztę Gunsów. Oni potulnie wyszli za nim na scenę. Ustawili się każdy na swoim miejscu …
- Dobry wieczór wszystkim … Nazywamy się Guns n’ Roses, a ja jestem Axl Rose i chciałbym zadedykować naszą nową piosenkę swojej dziewczynie. Wiem, że mi odpierdala, ale kocham cię! To dla ciebie Alex! – krzyknął Rudzielec. Slash poruszył palcami po gitarze, a z głośników dobiegał wstęp Sweet child o’ mine. Alex miała łzy w oczach. Podeszła bliżej sceny i wpatrywała się w Axla. Stali tak naprzeciw siebie. On śpiewał tylko dla niej. Nic innego się nie liczyło. Czuli się tak, jakby wokół nie było nikogo. Gdy skończyli, po jej policzku spłynęła łza, Rose wciągnął ją na scenę i namiętnie pocałował. Wszyscy zaczęli skandować: Gorzko! Gorzko! … Gdy skończyło się te małe przedstawienie, cała grupka wróciła na swoje miejsca.
- Kurwa ta nowa dziewczyna Stradlina jest kurewsko ładna… Nie do chuja ogarnij się ty masz Mey… Lubisz ją, dobrze ci z nią w łóżku i w ogóle… Ale przecież to ja popierdolony Duff dziwkarz Mckagan i jeszcze nigdy długo nie wytrzymałem z żadną dziewczyną. – rozmyślał Blondas przyglądając się  nowo spotkałej piękności.
- Hej kochanie o czym tak myślisz ? – usłyszał głos przy swoim uchu i poczuł lekkie ugryzienie.
- O muzyce… - odparł od niechcenia w stronę Roni.
- Jak zawsze… Hmmm to może pójdziemy do łazienki ..? – zapytała zalotnie, całując go w usta.
- Tak jasne czemu nie… - tego w sumie nigdy nie odmawiam – dodał w myślach. Wszyli do łazienki trzymając się za ręce, gdy reszta to zauważyła zagwizdała i zaczęła bić brawo.
- Pierdolcie się – odparła na to ze śmiechem na ustach dziewczyna i wciągnęła swojego faceta do kibla. Kryło się tam  tyle wspomnień, już nie raz się tu pieprzyli. Mey oparła się plecami o ścianę i  wpiła się w jego słodkie usta. Całowali się coraz namiętniej. Nie było zbytnio miejsca, ani czasu więc Duff rozsznurował swoje spodnie i zsunął je razem z bokserkami do połowy ud. Roni była w sukience, więc w dół poleciały tylko majtki. Uniósł ją do góry, trzymając  w talii i przyparł mocniej do ściany. Nie przestając się całować i pieścić wszedł w nią szybko. Kochali się  głośno jęcząc i wzdychając, po 15 minutach wspólnej ekstazy skończyli i lekko rozczochrani wyszli z łazienki. Przy wyjściu widzieli miny zadowolonych oblechów, którzy najwyraźniej wszystko słyszeli.
- Uwielbiam cię – powiedziała do niego słodko, całując go w policzek gdy wracali na swoje miejsca. Odpowiedział jej uśmiechem i usiadł na swoje stare miejsce. Rozejrzał się badawczo po sali i po chwili zapytał:
- A Stradlin gdzie?
- Poszli z Lill do niej – odpowiedział Slash – chyba wiesz po co ? – dodał z szyderczym uśmiechem. Blondas przez chwilę udał zachwyt nad seksem z dziewczynami i wrócił do swoich przemyśleń. Po jakieś godzinie zebrali się i wyszli na powietrze. Chwiejnym krokiem ruszyli w stronę swoich mieszkań i HH.
- Alex…- szepnął jej do ucha Rudy.
- Co ? – odparła też szeptem.
- Kocham cię – powiedział z uśmiechem po czym czknął pijacko.
- Tak, tak … - powiedziała rozbawiona.
- Czy ty mi kurwa czasem nie wierzysz? – zdziwił się.
- Axl…
- O nie… - wlazł na najbliższą ławkę i krzykiem zwrócił na siebie uwagę całego Sunset Strip.- Ja kurwa Axl Rose wyznaję, że jestem po uszy zakochany w mojej dziewczynie. Nic tego nie zmieni kocham cię rozumiesz… I chuj mnie obchodzi, że robię z siebie idiotę … Nie zejdę stąd dopóki mnie nie pocałujesz Alex… - darł się wymachując rękami. Nie było innego wyjścia. Dziewczyna wdrapała się na ławkę i uraczyła go namiętnym pocałunkiem. Kilkoro ludzi zaczęło bić im brawo i mówić „ To jest właśnie miłość kurwa!” .
- Jesteś pojebany…
- No wiem, ale i tak mnie kochasz… - i znów przyssali się do siebie. Wszyscy się rozeszli…

Tej nocy Alex nie mogła zasnąć, patrzyła na Rudzielca, który twardo spał, seksownie mrucząc.
- Znów jestem szczęśliwa. – powiedziała w ciszę i musnęła jego usta. W odpowiedzi dostała uśmiech sześciolatka… W tuliła się w niego i przymknęła oczy…. 

czwartek, 6 września 2012





"Real love or toxic part IX"

Następnego dnia 9 rano sklep z gitarami …

- Hej Max… - rzuciła Alex wchodząc do środka.
- Siemka, dobrze, że jesteś. Muszę wyjść na jakieś 3 godziny, Mey nie przyjdzie dziś bo ma grypę. Zostaniesz?
- Chyba sex grypę – mruknęła pod nosem.
- Co ?
- Nie nic, tak jasne zostanę. – powiedziała z uśmiechem.
- No dobra lecę, na razie…
- Pa. – no i została sama. Stanęła za ladą i wytrzymała tam tylko jakieś 3 sekundy. Nie było ruchu więc postanowiła zadzwonić do swojej „chorej” przyjaciółki. Telefon był na zapleczu, więc zostawiła na ladzie karteczkę z napisem „zaraz wracam”. Po piątym sygnale, ktoś w końcu podniósł słuchawkę.
- Halo ? – odezwał się cienki, kobiecy głosik.
- Nie musisz udawać, to ja…
- O fajnie, że dzwonisz… Co tam?
- Jak tam twoja grypa? – powiedziała z uśmiechem w głosie.
- No wiesz…. – zakaszlała sztucznie, co przerodziło się w śmiech. – Duff przestań !!! Aaaa nie łaskocz…
- Tak wiedziałam, że ta twoja choroba to Duff.
- Boże jestem taka szczęśliwa… - dodała Mey szeptem, pewnie, żeby Mckagan nie usłyszał –Na okrągło się bzykamy…
- Erotomani… - skarciła ich.
- Oj tam… Spotkamy się wieczorem?
- Nie mogę Axl przychodzi…. – powiedziała smutnym tonem.
- Powinnaś go zostawić! Dziewczyno on ci życie niszczy…
- Nie mogę ! Ja go kocham – załkała.
- Zapomnisz o nim !
- Muszę kończyć, pa! – skłamała i odłożyła słuchawkę z hukiem. Otarła łzy z twarzy i poszła do sklepu. Nie mogła przestać się miotać, więc wzięła jedną z gitar i zaczęła coś brzdąkać. Tak się wciągnęła, że nie zauważyła mężczyzny wchodzącego do środka. Stanął przy ladzie i wpatrywał się w Alex.
- Nieźle ci idzie… - zauważył. Dziewczyna podskoczyła w przerażeniu.
- O matko, Sebastian ale mnie przestraszyłeś … Cześć – podeszła i mocno go przytuliła.
- Co tam mała?
- Dobrze… - powiedziała słabo i nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Po tej akcji ze szpitalem stał się jej bardzo bliski. Teraz gdy Roni była ciągle z Blondasem częściej rozmawiała z Bachem niż z innymi. Często przychodził do niej do pracy.
- Hej przecież widzę, że kłamiesz… To znowu on?
- On się zmienił … - próbowała bronić Axla.
- Gówno prawda! Jest takim samym chujem i ty dobrze o tym wiesz! – zdenerwował się lekko nią potrząsając.
- I niby co mam zrobić ?! – prawie, że krzyczała przez łzy.
- Odejść od niego…
- To nie jest takie proste…
- Jest tylko w to nie wierzysz. Możesz u mnie pomieszkać.
- Sebastian, ja go kocham, choć jednocześnie go nienawidzę i z chęcią bym odeszła.
- To znaczy?
- To znaczy, że nie spałam z nim od 2 tygodni, to znaczy, że go unikam i w ogóle, ale czuję się z nim związana…
- Czy on podczas seksu też cię krzywdzi? – zapytał nieśmiało.
- Co..? Nie uwierz seks był w tym wszystkim najprzyjemniejszy…
- No to skoro z nim nie sypiasz to dlaczego z nim jesteś?
- Sebastian…
- No powiedz!
- Poroniłam ! okej ! Zadowolony?!
- Byłaś w ciąży ?!
- Tak, ale nawet o niej nie wiedziałam… Wtedy gdy trafiłam do szpitala. – powiedziała rozpaczając.
- Hej już dobrze nic nie wiedziałem… Przepraszam. Chodź tu.- przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. – Wszystko będzie dobrze… - dodał głaszcząc ją po włosach. Gdy się uspokoiła i wyplątała z jego objęć powiedział – Wpadne po ciebie po pracy i odprowadzę do domu… Okej?
- Tak dzięki. – odpowiedziała z uśmiechem.  I pożegnała go z zadowoleniem. Resztę dnia spędziła na graniu, czytaniu gazet no i oczywiście rozmowy z klientami. A tego dnia choć było ich nie wielu, to jednak konkretnych. Podając przykład odwiedził ją dzisiaj Steven Tyler i jego nie odłączny bliźniak Joe Perry. Trzeba zaznaczyć, że nie widzieli się po raz pierwszy. Jednak tego dnia panowie nie robili praktycznie nic innego, oprócz wgapiania się w jej dekolt.
Dziewczyna aż odkaszlnęła znacząco, próbując spojrzeć im w oczy.
- Trzeba było tak się nie ubierać Kotku – zauważył rozmarzony Steven
- Mam chłopaka misiu – odpowiedziała równie radosnym tonem.
- Ale nam to przeszkody nie robi, wiesz przecież że jesteśmy boscy kurwa Aerosmith i koniec kropka, każda w końcu nam ulega. – dodał szyderczo Perry.
- Nie wiedziałam, że masz tak niską samo ocenę, że musisz się tak dowartościowywać – zakpiła z niego Alex.
- Ja wcale nie jestem… - zapowietrzył się.
- Spokojnie kolego. Ostra lubię takie. – zauważył seksownym głosem Tyler, oblizując przy tym swoją górną wargę.
- Erotomani ! – zawołała z uśmiechem dziewczyna. – Oj Joe nie obrażaj się tak na mnie…
- Ta twoja mina małego szczeniaka i wypinanie cycków na mnie nie działa – mruknął. W tym momencie i Alex i Steven wybuchli szczerym śmiechem.
- Jaaaasne – podśmiewał się frontman.
- Dobra. To co podać panowie?
- Dwa razy striptiz na ladzie . – powiedział już pogodniej Perry.
- Chciałbyś … A tak serio ?
- Ja zawsze jestem serio, możesz to sprawdzić… - ich rozmowa trwała jeszcze z jakieś 45 minut. I tak nie skończyła się niczym konkretnym.   Panowie kupili kilka strun do gitar i kostki, no i nowe pałeczki do perkusji. Alex nie zauważyła nawet, że już tak późno. Uświadomił ją Bach pukający w okno. Dziewczyna więc szybko się zebrała i zamknęła sklep.
-Hej… - przywitali się po raz drugi, cmokając się w policzki.
- Jak tam w pracy? – zapytał Sebastian.
- Nawet okej. Miałam wizytę, jak to powiedział Joe… Boskich kurwa Aerosmith i koniec kropka.
- O to widzę, że było wesoło.
- Nawet nie wiesz jak bardzo…. – po chwili ciszy dodała. – Sebastian … Boję się go zostawić … - chłopak od razu zrozumiał o kogo chodzi.
- Moim zdaniem to jest najlepsza opcja. Choć wiem, że wiele cię z nim łączy… To twoja decyzja, a ci tylko mogę pomóc przy realizacji.
- Może powinnam mu dać drugą szansę. On nie jest zły… On tylko …
- Błagam cię przestań, chociaż go nie broń. Jest chujem, oboje o tym wiemy. Kochasz go, ja to rozumiem, tylko ta miłość prędzej czy później cię zniszczy…
- Wiem – dodała, tak cicho, że prawie jej nie dosłyszał – powinnam już wejść do środka. Axl pewnie jest na górze.
- Jesteś pewna?
- Tak. Nic mi nie będzie. Dziękuję za dzisiaj… - przytulili się na pożegnanie i każdy poszedł w inną stronę.
- Już jestem – krzyknęła wchodząc do mieszkania, ale nie dostała żadnej odpowiedzi. Zdjęła buty i rozpięła koszulę, weszła tak do sypialni i oniemiała. Wszędzie stały zapalone świece, wokół łóżka rozsypane były płatki czerwonych róż, a w tle leciała płyta Scorpionsów „Love At first Sting” . Na łóżku wśród tego wszystkiego siedział Axl (w samych bokserkach), który bardzo się ucieszył na widok swojej ukochanej. 
- Hej mała …. Cieszę się, że już jesteś. … - podszedł do niej nie śmiało.
- Cześć, Axl to jest piękne, ty sam to wszystko..?
- Tak, specjalnie dla ciebie – po tym jak dziewczyna wykazała zachwyt tym wszystkim patrzył na nią, z miną pięciolatka, który właśnie dostał nową zabawkę. Był szczęśliwy, tak po prostu. Stali naprzeciw siebie i wpatrywali się sobie nawzajem w oczy.
- Mogę cię pocałować ? – zapytał  nieśmiało. Alex onieśmielona tym wszystkim, sama podeszła do niego i musnęła jego usta. Ten znajomy smak i jego zapach… Gdy objął ją w tali przeszedł ją dreszcz. Wtedy spojrzał jej w oczy odrywając się od niej.
- Nie zrobię ci krzywdy… Obiecuję … - powiedział łagodnie.
- Wciąż ci ufam … - powiedziała bez głośnie i pocałowała go już bardziej namiętnie. Brakowało jej tego… bardzo. Całowali się bardzo zachłannie, chcąc się sobą nacieszyć. Axl uniósł ją i położył na łóżku. To wszystko wyglądało bardzo erotycznie. Działo się dość wolno. Chłopak uważał na swój każdy ruch. Wszystko było idealne. Przy pierwszych dźwiękach gitary w kawałku „Still loving you”, Chłopak ściągnął z niej koszulkę i stanik. Złożył pocałunek na jej podbródku, przeszedł do szyi, zostawiając na niej swój słodki smak. Zatrzymał się na jej piersiach i dokładnie je wypieścił. Całując brzuszek, poczuł jej kolejny dreszcz, tym razem wywołany podnieceniem. Rozpiął jej spodenki i zrzucił je na podłogę, ucieszył się gdy zobaczył, że ma na sobie stringi. Pociągnął mocniej za cienki sznurek po boku, zdarł je z niej. Zaczął pieścić językiem, jej najbardziej intymne miejsce, lizał, ssał, głaskał. Dziewczyna krzyczała pod wpływem tej ogromnej dawki przyjemności. Gdy osiągnęła orgazm, on znów zawisł nad nią i namiętnie ją pocałował. Ta wyszeptał mu do ucha:
- Wejdź we mnie kochanie… - już po chwili był w niej. Kochali się długo i namiętnie. Ciągle się całowali, jęczeli, krzyczeli. Jego ruchy były zdecydowane, ale i delikatne. Kochali się z jakąś godzinę, gdy po wszystkim padli zmęczeni koło siebie Alex wtuliła się w niego.
- Kocham cię… - powiedział całując ją w czoło.
- Ja ciebie też Axl… - podparł się na łokciach i znów go pocałowała.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę … - dodał rozradowany i wyciągnął z szafki nocnej małą miseczkę i dwa kieliszki szampana. – Truskawki w czekoladzie i twój ulubiony szampan…
- Jesteś niesamowity… -obdarzyła go swoim najpiękniejszym uśmiechem. I tak zajadali się truskawkami i popijali szampanem, dopóki nie usnęli zmęczeni w swoich ramionach.

W tym samym czasie … Slash i Emilly….

- Jesteś piękna… wiesz? – powiedział leżąc na łóżku z prześcieradłem tylko zakrywającym jego „sterczące”  przyrodzenie, mulat.
- Dziękuję … - odpowiedziała zaciągając się papierosem dziewczyna. Miała narzuconą na sobie jego zielono czarną koszulę, w której wczoraj do niej przyszedł. Siedziała naprzeciw niego z prowokująco rozchylonymi nogami.
- Gdzieś ty była całe moje życie? – zapytał nieźle już podniecony Saul.
- Zawsze możemy to nadrobić… - powiedziała z szyderczym uśmiechem. Hudson usiadł na łóżku już całkiem nagi. Ta podeszła do niego i podniosła swoją prawą nogę. Oparła ją na jego klatce piersiowej i pchnęła zdecydowanie. Chłopak upadł na plecy. Dziewczyna zawisła nad nim i wpiła mu się w usta. Całowali się coraz namiętniej, a Slash złapał ją w talii i przekręcił, teraz to on był nad nią. Włożył swoje dwa palce do jej pochwy. Jęknęła. Poruszał nimi bardzo szybko, dostarczając jej tym wielu mocnych doznań. Wiła się pod falą przyjemności, to co czuła jest nie do opisania. Nie zdążyła nawet chwile ochłonąć bo wszedł w nią gwałtownie. Ruch za ruchem, coraz szybciej i szybciej. Gdy w końcu doszli dosłownie padli. On położył się na plecach, a ona oparła głowę na jego klatce piersiowej.
- To było świetne mała … - powiedział na koniec, po czym oboje usnęli.

Na koniec trzeba dodać, że Mey i Duff też nie omieszkali od zabawy. Pieprzyli się w wannie, wylewając przy tym połowę wody… Jej nagie ciało w wodzie wyglądało jeszcze lepiej. Nie bawili się za specjalnie w grę wstępną. Blondas wszedł w nią szybko, bez większych ceregieli. Co  nie oznacza, że nie było im dobrze, wręcz przeciwnie. Kochali się tak głośno, że po wszystkim odwiedził ich sąsiad z góry… Po wzajemnym osuszeniu położyli się wypijając jeszcze trochę wódki i jak reszta poszli spać….  

poniedziałek, 3 września 2012




"Real love or toxic part VIII" 

Minęło już kilka dni od powrotu ze szpitala. Alex wróciła do swojego poprzedniego rozkładu dnia. Chodziła do pracy, potem z chłopakami do klubów i od czasu do czasu zaglądała do książek. Axl co bardzo dziwne powstrzymywał się od sexu… Jego kobieta nie była na to jeszcze gotowa, wciąż jego dotyk wzbudzał w niej lekki starach. Problem w tym, że dziewczyna naprawdę go kochała, był dla niej niczym powietrze, niezbędny. I choć Rudzielec już nie raz chciał ją przelecieć nawet bez jej zgody, to jakoś udawało jej się mu przetłumaczyć, żeby jeszcze trochę zaczekał, choć uwierzcie, że nie było łatwo… Mey i Duff, nadal potajemnie się spotykali… No może bardziej pieprzyli się potajemnie, bo nie byli typową parą. U pozostałych Gunsów  bez większych zmian, chociaż Slash ciągle się żali, że jest samotny… I właśnie dziś wszyscy razem mieli wybrać się do Whisky a go go, żeby poszukać sobie dziewczyn, może na więcej niż jeden raz…

Godzina 17.00 mieszkanie Alex.

Axl przekręcił klucz w zamku i wszedł do środka, zastał swoją dziewczynę siedzącą przy stole w kuchni nad książkami. Była ubrana w zwykłą białą bluzkę na ramiączka, luźną czarno żółtą koszulę i dżinsowe szorty. Włosy związała w kitkę i przeplotła je bandamą. Chyba była zaczytana bo nie zauważyła Rudzielca. Ten podszedł do niej i przejechał ręką po jej szyi, wywołując dreszcz.  Kucnął obok i zaczął całować jej szyje z utęsknieniem.
- Axl przestań… proszę nie dziś… - chyba udał, że nie słyszy, bo nie przestawał i uparcie chciał przejść z pocałunkami do jej ust. Chwycił jej podbródek i próbował odwrócić jej głowę w swoją stronę. Dziewczyna jednak silnie się opierała. – Axl dość! – prawie, że krzyknęła z szybciej bijącym sercem.
- Kurwa ! Czy ty w ogóle jeszcze chcesz ze mną być?! – wrzasnął Rose odrywając się od niej.
- Axl spokojnie… - próbowała go uspokoić.
- Co do cholery spokojnie. Odpowiedz chcesz, czy nie?
- Nie wiem – wyszeptała, w jego oczach widziała tyle sprzecznych emocji: gniew, furię zarazem przerażenie i strach i miłość zobaczyła to co widziała pierwszej nocy spędzonej z nim. – Nie wiem Axl… Nie ma dnia w którym byś mnie nie zranił… Tylko, że ja cię kocham i pragnę cię, naprawdę. Tylko, że po tym co się stało, twój dotyk jest dla mnie jak coś obcego. Nie wywołujesz już we mnie podniecenia, tylko strach … Błagam pozwól mi dojść do siebie… - powiedziała to wszystko ze łzami w oczach… Co spowodowało, że i jemu głos się łamał…
- Maleńka, ja rozumiem… Przynajmniej tak mi się wydaje. Skrzywdziłem cię i krzywdzę cię nadal, ale chcę się zmienić… Zobacz są jakieś postępy, bo wcześniej przyparłbym cię do ściany i zgwałcił… Wiem, że ty już mi nie wierzysz, ale kocham cię… - mówiąc to łzy spływały mu po policzku. Klęknął przed nią i ucałował jej dłonie. Dziewczyna otarła mu łzy z twarzy, na co on wtulił się w jej brzuch i ciągle powtarzał- kocham cię mała, naprawdę…
- Wiem Axl, wiem…. – po tej burzliwej rozmowie wstali i troszkę się ogarnęli . Alex założyła koszulkę, krótką ( odsłaniającą lekko brzuch) na ramiączka z logiem Pink Floyd’ów, szorty zostawiła na swoim miejscu, dla własnej wygody wybrała czerwone trampki. Swoje długie włosy rozpuściła, oczy podkreśliła czarną kredką i maskarą, na usta nałożyła czerwoną szminkę.
- Wow ! – zapowietrzył się Axl.
- Dziękuję – powiedziała słodko – idziemy?
- Tak, chłopaki już pewnie czekają…


Piętnaście minut później HH…

- No gdzie oni są ? – niecierpliwił się Duff.
- Spokojnie zaraz będą… Już się tak nie denerwuj… - powiedziała Mey całując go w usta.
- To co dzisiaj im powiemy…? – zapytał patrząc jej w oczy i trzymając mocno w tali.
- Tak powiemy, że pieprzymy się potajemnie… - odpowiedziała z cwaniackim uśmieszkiem dziewczyna.
- Hej, to nie tylko pieprzenie się … - powiedział lekko zawstydzony – no chyba, że tak myślisz.
- Tylko się z tobą droczę idioto… - i znów go pocałowała.
- Yykhhmm – usłyszeli głośne chrząknięcie . Natychmiast oderwali się od siebie zaczerwienieni, jak nastolatki przyłapani na seksie.
- Ktoś mi powie o co tu chodzi? – zapytała głośno Alex . Nagle wokół nich pojawili się wszyscy Gunsi z zaciekawionymi spojrzeniami.
- No więc … - zaczęła Roni.
- Jesteśmy parą – dokończył z bananem na twarzy Duff.
- Wiecie co zabije was…. Jak mogłaś mi nie powiedzieć ?! – złościła się Alex.
- Oj tak wyszło… - wszyscy zaczęli się cieszyć razem z przyjaciółmi, gdy nagle Steven się ocknął:
- Ale Mey od kiedy wy jesteście razem, bo Mckagan cały tydzień wychodził się bzykać…
- Tak tylko, że to mnie ciągle pieprzył… braciszku – odparła z politowaniem…
- Aaa , no sprytne… - i znów wrócił do cieszenia się wszystkim dookoła. Szli wszyscy razem, wypytując nową parę o wszystkie szczegóły, gdy byli już na Sunset Strip wokół nich kręciło się wiele ładnych dziewczyn.
- No zagadaj do którejś – namawiała Slasha Alex.
- Ale co tak po prostu? – udawał głupiego.
- No chyba nie chcesz nam wmówić, że pan Slash, kurwa boski Hudson, się wstydzi – zakpiła Mey.
- Oj tam – machnął na nich ręką Saul. Ale nagle na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, tylko taki bardziej z podniecenia, niż z radości. A wszystko spowodowała dziewczyna, która właśnie ich minęła. Dość wysoka śliczna dziewczyna, na oko miała 20 lat. Jasna cera, szczupłe nogi, mocno zielone oczy, pełne zaróżowione usta i dopełniające wszystko długie ciemno rude loki z przedziałkiem po środku.
- Niezła jesteś mała – krzyknął mulat.
- Tylko na tyle cię stać ? – zakpiła zatrzymując się za nim. On zaskoczony odwrócił się do niej i odparł:
- Nie, ale mogę ci pokazać, na co naprawdę mnie stać…
- Co może mi wmówisz, że jesteś bogiem seksu i czegoś jeszcze – wciąż mówiła drwiącym tonem.
- Tak gitary, mianowicie, a co do tego pierwszego to sama możesz się przekonać… - dodał seksownym głosem, wgapiając się w jej biust. Podeszła do niego i pociągnęła jego podbródek do góry.
- Nie licz na to mały… - poczym odwróciła się i odeszła, a Slash stał tam i gapił się na jej tyłek z otwartymi ustami.
- No biegnij za nią – powiedziały jednocześnie Mey i Alex, popychając Hudsona w stronę dziewczyny. Chłopak wykonał polecenie i pobiegł za nowo poznaną pięknością. Reszta nie czekając na niego weszła do klubu. Usiedli przy dużym stoliku w rogu, każdy coś zamówił. Kelnerka natychmiast zrealizowała zamówienie. Duff i Mey, jak to świeżo zakochani siedzieli przyklejeni do siebie, ciągle się całując i szeptając sobie jakieś sprośne rzeczy do ucha. Reszta rozmawiała o prawdopodobnym podpisaniu kontraktu. Alex troszkę się nudząc postanowiła iść do toalety, niestety musiała zrezygnować bo w łazience była „lodziarnia”. Słychać było tylko wzdychanie i jęki. No i oczywiście jeszcze męskie nogi z opuszczonymi do kostek spodniami. Wróciła więc na salę i zobaczyła znajomą twarz. Przy ścianie siedział wysoki mężczyzna z długimi, prostymi blond włosami, miał ostre rysy twarzy i pełne jasno różowe usta do tego ciemne szaro zielone oczy. Dziewczyna podeszła do stolika.
- Sebastian?
- Alex… Hej co ty tu robisz? Nie poznałem cię na początku. – odpowiedział z uśmiechem i ją uścisnął.
- Wpadłam z chłopakami, a ty? Czemu sam? Gdzie reszta? – zapytała odwzajemniając uścisk.
- Pracowaliśmy nad nowym kawałkiem, ale każdemu coś nie pasowało, więc musiałem się przewietrzyć.
- Aha rozumiem, choć poznasz Guns n’ Roses. – podeszli do ich stolika, tym samym zwracając na siebie uwagę pozostałych.
- Słuchajcie to jest mój przyjaciel Sebastian Bach, też ma zespół, ale o tym później. W każdym razie to jest moja przyjaciółka Mey, jej chłopak Duff, mój chłopak Axl, Izzy i Steven.- Wszyscy powitali go w miarę ciepło. Przysiadł się do nich i zaczęli rozmawiać o muzyce i jego zespole. Po jakiś dwóch godzinach nie źle na rąbani rozeszli się do domów.

W tym samym czasie gdzieś w L.A…

- Czy ty się ode mnie nie odczepisz?  - powiedziała zirytowana dziewczyna.
- Nie denerwuj się tak ślicznotko – powiedział Slash. – To którędy do ciebie?
- Jesteś strasznie pewny siebie, co? – zapytała stając z nim twarzą w twarz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo… - po tych słowach chwycił ją za szyję i przyciągnął ją siebie wpijając się w jej usta. Dziewczyna pod jego dotykiem jakby się rozpłynęła. Jego usta były tak idealne, a zapach tak słodki. Nie umiała mu się oprzeć. Całkowicie podała się jego woli.
- To co Emilly pokażesz mi gdzie mieszkasz? – zapytał z cwaniackim uśmieszkiem .
- Z chęcią – dodała i pociągnęła go za sobą. Wpadli do jej mieszkania z hukiem, ona weszła pierwsza, gdy on zatrzasnął za sobą drzwi znów przylegli do siebie. Całowali się zachłannie, pragnąc siebie więcej i więcej. Dziewczyna była ubrana w kusą sukienkę bez ramiączek z suwakiem z przodu. Slash szybko się do niej dobrał, sukienka szybko poleciała w dół.
- Nie nosisz majtek?! – spytał zadowolony, a zarazem zdziwiony Saul.
- Jakiś problem ? – spytała całując jego goły tors.
- Nie no skąd ?! – i zabrał się do całowania jej ciała. Przemieszczali się szybko po pokoju, nie odstępując swoich ust. Emi pewnym ruchem ściągnęła z niego spodnie. Hudson, pchnął kobietę na łóżko i zawisł nad nią. Całował każdy kawałeczek jej ciała. Podniecenie wzrastało z sekundy na sekundę. Dziewczyna nawet się nie spostrzegła, a on już był w niej. Krzyknęła z przyjemności jaką jej dawał. Jego ruchy w niej były pewne i zdecydowane. Doskonale wiedział  jak doprowadzić kobietę do orgazmu i sam na tym skorzystać.
- Slash! Ooo, tak, tak proooszę, aaa, Slash… - jęczała. To właśnie było to co on lubił w tym najbardziej dziewczyna, krzycząca jego imię… On sam też jęczał i wzdychał. Po jakiś piętnastu minutach wspólnej ekstazy skończyli dochodząc do upragnionego orgazmu. Leżeli koło siebie nadzy, a Hudson podpalił sobie papierosa mocno się nim zaciągając. Odpoczywali tak przyjemnie zmęczeni, całując się po studencku, dodając trochę macanek. W końcu Saul wyciągnął działkę heroiny i poczęstował Emilly, ta nie omieszkała odmówić i tak naćpani usnęli w swoich ramionach… 

niedziela, 2 września 2012




"Real love or toxic part VII " 



Następnego dnia …  8 rano…

- Co jak to mnie pani nie wpuści?! A co mnie obchodzi, że nie ma jeszcze godziny odwiedzin?!- dobiegały krzyki ze szpitalnego holu.
- Proszę pana spokojnie… - próbowała powiedzieć pielęgniarka.
- Nie mam zamiaru być spokojny, w tej sali leży kobieta, którą kocham i jakaś pielęgniarka nie zabroni mi jej zobaczyć !
- Nie wejdzie pan proszę wrócić za trzy godziny. – mówiła merytorycznym tonem kobieta.
- Nie może nagiąć dla mnie zasad ? Ładnie proszę . – mówiąc to zrobił swoje popisowe oczy małego szczeniaka.
- Już mówiłam nie ma takiej opcji, żeby pan…. – nie zdążyła dokończyć, bo Rudzielec przebiegł koło niej i wszedł do pokoju 66.
- Hej maleńka – powiedział łagodnie.
- Proszę pana natychmiast proszę opuścić szpital , albo wezwę ochronę!- krzyknęła na niego pielęgniarka.
- Nie w porządku, może zostać… - powiedziała Alex.
- Jest pani pewna? – zapytała kobieta, a w odpowiedzi dostała kiwnięcie głową – Dobrze w ranie potrzeby proszę wołać. – po tych słowach „zakochani” zostali we dwoje. Po chwili niezręcznej ciszy Axl (nadal stojący przy drzwiach) w końcu zebrał się na odwagę by coś powiedzieć:
- Mey mówiła, że chcesz mnie widzieć…
- Tak pomyślałam, że powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić i pomyśleć co dalej… - odpowiedziała cicho.
- Maleńka ja kocham cię najbardziej na świecie ! – zapewniał podchodząc bliżej do łóżka, ale dziewczyna przesunęła się do ściany, na ten znak Rose gwałtownie zatrzymał się w miejscu. – Co jest?
- Axl ja też cię kocham, naprawdę… Tylko, że zaczynam bardziej się ciebie bać… - odpowiedziała ze łzami w oczach.
- Alex, kotku… Ja wiem, że czasem nad sobą nie panuję i że cię krzywdzę. Jestem skurwielem, wiem. Nienawidzę siebie za to… Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Znosisz moje napady agresji i zawsze starasz się mnie uspokoić, a ja odpłacam ci się wycieczką do szpitala. Kocham cię bardzo, dlatego chyba powinienem dać ci odejść. Nie powinnaś cierpieć przeze mnie. Wiem, że ciągle obiecuję, że się zmienię, ale to jest cholernie trudne. Więc zrozumiem, jeśli powiesz mi, że to koniec… - powiedział na jednym oddechu, gdy skończył po jego policzku spłynęła łza. Już miał wychodzić, gdy jednak jej głos go zatrzymał:
- Nie chcę odejść … Tylko to wszystko jest toksyczne i w ogóle, ale bez ciebie ja już nie potrafiłabym żyć…
- O matko dziękuję ! – powiedział rozradowany i dosłownie się na nią rzucił, Alenie zdążył jej nawet pocałować , bo ta go odepchnęła
- Nie powiedziałam, że wszystko będzie jak dawniej, przynajmniej nie od razu. To rozegramy po mojemu zgoda?
- Yyy a co to dokładnie znaczy? – zapytał zdziwiony.
- To znaczy, że jak mówię nie, to znaczy nie. I to się tyczy wszystkiego… - położyła nacisk na ostatnie słowo.
- Żeby być z tobą mała zrobię wszystko… Zacznę od dzisiaj, skoro nie chcesz się ze mną całować usiądę koło twojego łóżka na krześle. – i tak właśnie zrobił. Siedzieli tak i rozmawiali z  półtorej godziny, gdy w końcu Axl przysunął się z krzesłem bliżej niej i wziął ją za rękę i złożył na niej pocałunek. Całował jej rękę coraz wyżej i wyżej…
- Axl przestań … - powiedziała błagalnie mając strach w oczach.
- Co nie chcesz? – nie przestawał.
- Axl !!! – krzyknęła. Chłopak momentalnie się powstrzymał i wrócił na swoje miejsce. – Widzisz właśnie o tym mówię, nie to znaczy nie.
- Dobrze przepraszam.- powiedział skruszony. Właśnie wtedy do sali wszedł lekarz i nie patrząc kto jest w środku zapytał:
- Wszystko w porządku chciałem porozmawiać z tobą o wczorajszej wiadomości i … - w końcu rozejrzał się i zauważył Rudzielca. – Ojej nie zauważyłem, to ja przyjdę później. – po czym szybko wyszedł.
- O jakiej wiadomości on mówi ? – zapytał z ciekawości Axl.
- To nic takiego chodzi o …. Moje jajniki no wiesz takie tam babskie sprawy, chcesz posłuchać? – skłamała.
- Uuu nie, nie trzeba… - powiedział z udawanym przerażeniem…
- Hej mamy owoc… - zakomunikowała Mey wchodząca do pokoju.
- Co on tu robi? – zapytał z obojętnością Slash.
- Przyszedł ze mną porozmawiać, to wszystko. Musieliśmy sobie wyjaśnić parę rzeczy. – odpowiedziała natychmiast Alex.
- No to skoro już sobie wyjaśniliście, to chyba on może już iść ? – wtrącił się Duff, nawet nie patrząc na Rudzielca.
- Hej rozumiem, że wszyscy mnie nienawidzą, nie pomijając w tym mnie… Ale już sobie wszystko wyjaśniliśmy i w ogóle…
- Dobra ale to nie znaczy, że wszystko wraca do normy. – zauważył  chłodno Izzy.
- Wiem, ale się staram… - dodał cicho Rose.
- Dobra dajcie już spokój… A owoce chyba już zjem w domu, bo dziś mają mnie wypisać – wtrąciła radośnie Alex.
- Co już dzisiaj?! – spytał zdziwiony Steven- Na pewno wszystko z tobą w porządku?
- Tak na pewno. Nie musicie się tak o mnie martwić. – jednak powiedziała to z udawanym przekonaniem, co od razu zauważyła Mey:
- Jak będziemy same to musimy pogadać– Alex tylko kiwnęła głową i spojrzała na Duffa, który cały czas wlepiał swe gały w jej najlepszą przyjaciółkę
 - Czy coś się wydarzyło ostatni?- swoje pytanie dziewczyna skierowała do Blondasa i Roni.
- Yyy nie… nic . Czemu pytasz – odparł zaczerwieniony Mckagan.
- Oj musimy pogadać Mey -  powiedziała z uśmiechem, na co panna Diaz tylko się jeszcze bardziej zarumieniła. – Dobra ja muszę iść pogadać z lekarzem, a wy spakujcie moje rzeczy… - po tych słowach Alex wyszła, a cała reszta jak potulne baranki zaczęła pakować jej torbę.

Gabinet lekarski…

- Chciał pan ze mną rozmawiać. – powiedziała dziewczyna wchodząc do środka.
- A tak. Chciałem zapytać jak się czujesz po wczorajszej wiadomości?
- Na początku było mi ciężko, nawet bardzo, teraz powoli zaczynam opuszczać do siebie tę myśl. Jednak sądzę, że nigdy się z tym do końca nie pogodzę. Ale mam pytanie.
- Tak.
- Czy to jakoś wpłynie na przyszłość? Kiedy będę chciała zajść drugi raz w ciążę ?
- Nie mamy pewności na 100 %, ale wszystko powinno być w porządku.
- Aha to dziękuję za wszystko….
- Proszę… Jeszcze twój wypis.- dziewczyna kiwnęła głową i wróciła do swoich przyjaciół. Siedzieli już ze spakowanymi torbami.
- To możemy iść – zakomunikowała wchodząc do środka. Wszyscy poderwali się na równe nogi i ruszyli do wyjścia. Axl po drodze próbował chwycić swoją dziewczynę za rękę, ale ta nie dała mu takiej możliwość… No cóż … Chłopcy wrócili do Hellhouse, a Mey odprowadziła Alex do jej mieszkania. Co dziwne Rudzielec nie stawiał oporu… I tak rozstali się przynajmniej na najbliższą noc.

Godzina później mieszkanie Mey…

Rozległo się głośnie pukanie do drzwi. Dziewczyna podeszła do wejścia i wyjrzała przez dziurkę. Ujrzała szczupłą szyję i opadającą na nią długie, natapirowane, blond włosy. Cała rozradowana otworzyła drzwi i wpuściła do środka Duffa.
- Hej, wejdź, a właściwie to co ty tu robisz? – zapytała.
- No wiesz po tym wczoraj … pomyślałem, że wpadnę i …
- I…
- Dobra powiem wprost, nie jestem dobry w takich romantycznych gadkach. Powiedziałem chłopakom, że idę do Rainbow zaliczyć jakąś łatwą laskę, ale sam nie wiem dlaczego, nagle znalazłem się pod twoim blokiem… Więc chcesz się pieprzyć? Znaczy kochać, uprawiać miłość, sex ,…- pewnie nawijał by dalej, ale Roni ustała przed nim na palcach, zawiesiła mu ręce na szyi i pocałowała go namiętnie. On tylko odwzajemnił pocałunek i wziął ją na ręce.
- Gdzie sypialnia? – wysapał pomiędzy pocałunkami.
- Za daleko – odparła – stół jest bliżej…
- Skoro tak wolisz… - posadził ją na stole i ściągnął jej t-shirt, od razu zrzucił jej stanik, tym samym robiąc sobie dostęp do jej piersi. Pieścił, całował, dotykał, gdy ona rozpinała mu spodnie. Wszystko działo się bardzo szybko. Byli napaleni, z każdym pocałunkiem jeszcze bardziej. Mckagan był już gotowy i bardzo się ucieszył, gdy w końcu pozbawił ją majtek. Wszedł w nią mocno i zdecydowanie. Dziewczyna krzyknęła wbijając mu swoje paznokcie w plecy. Nie przestawali się całować i pieścić wzajemnie swoich ciał. Każdy ruch Duffa był coraz mocniejszy, pewniejszy i szybszy. Jęczeli, krzyczeli i dyszeli. Na ich ciałach pojawiły się kropelki słodkiego potu. Dochodząc chłopak wydyszał jej do ucha kawałek piosenki Aerosmith " It's Amazing when the moment arrives that you know you'll be alright." Ona krzyknęła i tak skończyli. Wyszdł z niej powoli i usiadł obok, wyciągnął paczkę fajek z kieszeni spodni, które leżały na podłodze. 
- Zapalisz?
- Oj taak. - siedzieli tak i gadali nie szczędząc pocałunków i jeszcze trochę pieszczot. Gdy byli zmęczeni położyli się tak w jej łóżku, a ona wtuliła się w jego klatkę piersiową i słuchając tego jego seksownego głosu usnęła z uśmiechem na twarzy.... 

środa, 29 sierpnia 2012



"Real love or toxic part VI"


- Hej mała… - powiedziała łagodnym głosem Mey podchodząc do łóżka swojej przyjaciółki. Do szpitalnej salki zaraz weszli Gunsi. Alex lekko otworzyła oczy i próbowała się uśmiechnąć, na widok przyjaciół, ale zamiast tego na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
- Cześć – odpowiedziała słabym głosem. Wszyscy stłoczyli się obok jej łóżka i przyglądali jej się ze smutnymi minami.
- Co się tak gapicie, przecież nie umarłam – zaśmiała się lekko dziewczyna.
- Jak się czujesz ? – zmienił temat Slash.- Nie wyglądasz najlepiej.
- Dzięki Saul, ty to wiesz jak poprawić humor kobiecie.
- Hej pytamy poważnie, może nie wyglądasz najgorzej, ale jednak wylądowałaś w szpitalu. – wtrąciła się Roni.
- Więc teraz w pełni świadoma mówię wam, że nic mi się takiego nie stało, lekko się poobijałam, ale nic mi nie będzie za parę dni mnie wypiszą… - odparła zupełnie poważnie.
- Sama sobie tego nie zrobiłaś – zauważył Izzy.
- A właściwie to gdzie jest Axl? – zapytała zdenerwowanym głosem dziewczyna.
- No więc… - zaczęła Mey krążąc wzrokiem po całej Sali byleby nie patrzeć jej w oczy.
- No więc postanowiliśmy, że lepiej będzie jak Rose zostanie w HH. Po tym co ci zrobił powinien sobie wszystko poukładać. – dokończył, za Roni, Duff.
- Aha no dobrze, może to nawet lepiej. Swoją drogą nieźle nabroiliśmy Duff. – powiedziała już trochę spokojniejszym głosem Alex. Mckagan spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął, ale w jego głowie krążyło wiele myśli, gdyby tylko wiedział, że to się tak skończy to by jej nie pocałował, ale czy na pewno. Przecież wiedział, jak Axl nieraz ją traktował, mógł się tego spodziewać. To moja wina – doszedł w końcu do wniosku Blondas.
- Przepraszam państwa ale panienka Koszyn musi odpoczywać, więc proszę już kończyć. – powiedziała pielęgniarka, która właśnie zajrzała do pokoju.
- Tak już … - wymruczał każdy z osobna. Mey schyliła się by pocałować ją w czoło przy czym wyszeptała:
- Jak tylko dorwę skurwysyna to go zabiję, przysięgam…
- Nie – powiedziała Alex tak głośno, by wszyscy mogli ją usłyszeć – ja sama muszę to z nim załatwić i proszę was wszystkich zostawcie to mnie…. Dobrze? – niestety nie dostała żadnej odpowiedzi. – Ja mówię poważnie…
- Dobra już dobra ja go nie tknę. – mruknął Izzy.
- Tak, ja też – dodał Steven.
-  Noo , ukażę go brakiem towarzystwa mojej zajebistej osoby – powiedział zadowolony Slash.
- Ale przecież to przez niego, jak ty ? – denerwowała się Roni, ale po tym jak przyjaciółka zgromiła ją wzrokiem, ta tylko pokiwała głową.
- Duff a ty ? – spytała nieśmiało poszkodowana.
- Co ja?! Wiem, że to prze ze mnie, ale nie mogę ci obiecać, że go nie tknę, po tym co ci zrobił mam ochotę sam wysłać go do szpitala i chyba właśnie tak zrobię. – po czym wybiegł z sali.
- Duff – krzyknęła za nim Alex, ale było to bezsensu, bo Mckagan już nic nie słyszał. Szedł przed siebie dając się ponieść emocjom. Wybiegł ze szpitala pozostawiając oszołomionych  pozostałych. Minęło dziesięć minut i był przed Hellhouse. Wpadł do domu prawie, że rozwalając drzwi. Axl poderwał się na równe nogi i od razu zapytał:
- Ej i co z nią ? Jak ona… - nie dokończył bo oberwał z pięści w twarz. – Stary co jest…? – i znowu oberwał tym razem obalił się na ziemię. Blondas na niego naskoczył, kucnął tuż nad nim i złapał go za koszulę. Zaczął obijać mu twarz i wrzeszczeć :
- Jak mogłeś jej to zrobić?! Ona cię kocha do cholery, a ty jesteś tylko zwykłym skurwysynem?! Nikim więcej… - pewnie szarpali by się tak dalej, ale do mieszkania wparowali Gunsi. Izzy szybko odciągnął Duff, a Adler zajął się Rudzielcem, który już chciał się rzucać z pięściami. Każdy wyrywał się tak mocno, że panowie nie mogli ich utrzymać. W końcu pomiędzy nimi stanęła Mey. Panowie nareszcie się opanowali.
- A ty tu czego ? – warknął na nią Axl.
- Nie twój pierdolony interes. Co mnie też pobijesz? – wycedziła przez zęby gniewnym tonem. Po tych słowach Rose się opanował i co dziwne wyglądał jak potulny baranek. Wszyscy usiedli w dużym pokoju i zapadła cisza.
- No jak ona się czuje ? – zapytał nieśmiało Axl .
- A jak myślisz?! Jak może się czuć dziewczyna, którą pobiłeś ? – powiedziała wściekła Mey.
- Dobra ja rozumiem, że jesteście wściekli, ja też jestem wściekły na siebie, ale czasu nie cofnę więc proszę powiedzcie co z nią. – odpowiedział błagalnym głosem Axl.
- No więc ma się w miarę dobrze, stan jest stabilny, ma tylko urazy zewnętrzne. Jutro chce cię widzieć. – powiedział chłodno Slash.
- Krew ci leci – zmieniła temat Mey i lekko dotknęła brwi Duffa, który siedział obok.
-Aaa – syknął.
- Macie jakąś wodę utlenioną ? – zapytała dziewczyna. Gunsi spojrzeli na siebie i się zaśmiali.
- To nie hotel pięciogwiazdkowy – powiedział z bananem na twarzy Steven.
- No tak zapomniałam… Melina Guns n’ Roses. Wiesz u siebie mam pełną apteczkę. To w sumie nie daleko….
- Uuu Roni się napaliła – mruknął Izzy .
- Stul dziób ! – odpowiedziała bardzo spokojnym tonem …
- Dobra,  dobra tylko nie bij… - powiedział Stradlin unosząc ręce na znak tego, że się poddaje.
- A wracając to nie chcę się narzucać i… - powiedział Duff.
- Nie wcale, to chodź – powiedziała Mey po czym pociągnęła za sobą Blondas i razem wyszli na dwór. Slash, Izzy i Adler też wyszli do Rainbow, a Axl znowu został sam…

20 minut później …. Mieszkanie Mey…

- Aaa pieczę …
- Zachowujesz się jak małe dziecko… Myślałam, że chłopcy z rockowego zespołu są bardziej męscy… - zauważyła Roni.
- Hej ranisz moje uczucia – zawył uroczo Duff.
- Och ale się przejęłam- mówiąc to ciężko westchnęła – To już gotowe.
- Dzięki, od razu mniej boli .
- Nie ma sprawy…. Napijesz się czegoś ? Mam whisky ….
- Oj tak bardzo proszę. –Potem wypili pół butelki tego cudownego alkoholu. Gadali o wszystkim i o niczym poznając się trochę lepiej.
- Czemu akurat musiałeś uderzać do zajętej dziewczyny i to jeszcze dziewczyny twojego kumpla? – zapytała podpita Mey.
- Yyy no nie wiem Alex jest naprawdę fajna, do tego ładna, ale chyba ja chciałem mieć to co Axl, kogoś kto mnie pokocha .- odparł lekko zakłopotany.
- Wiesz pewnie na świecie jest takich mnóstwo. Bo tak jesteś przystojny, wysoki, do tego grasz w zespole…
- A ty mogłabyś się we mnie zakochać ? – zapytał całkiem poważnie .
- Yyy nie wiem, ale sądzę, że tak … - powiedziała szeptem. Na jej słowa zareagował niemal błyskawicznie. Przysunął się do niej i musnął jej wargi swoimi. Zrobił to jeszcze kilka razy i w końcu to przerodziło się w namiętny pocałunek. Po paru chwilach oderwali się od siebie. Duff podniósł się z kanapy i dodał:
- Dziękuję za wszystko i ten do zobaczenia jutro… - cmoknął ją w czoło i wyszedł. Mey siedziała tam lekko oszołomiona tym co się stało, postanowiła, że dokończy butelkę Danielsa i pójdzie spać… Tak też zrobiła.

W tym samym czasie szpital w Los Angeles….

- Dobry wieczór . – powiedział mężczyzna, który właśnie wszedł do sali Alex.
- Dobry wieczór panie doktorze. O co chodzi coś się stało ? – zapytała lekko zaniepokojona dziewczyna.
- Niestety, ale mam złe wieści. Najpierw była pani nieprzytomna, a potem byli tu pani bliscy, więc dopiero teraz mogę to powiedzieć, że niestety, ale poroniłaś swoją ciążę.
- Co jaką ciążę ?! – zapytała z przerażeniem dziewczyna.
- O nic nie wiedziałaś. Byłaś w pierwszym miesiącu ciąży. Nie zdołaliśmy uratować dziecka…
- O matko … - po tych słowach po jej policzkach spłynęły łzy.
- Może pani porozmawiać z psychologiem, albo…
- Czy może mnie doktor zostawić samą?
- Tak oczywiście… Dobranoc … - lekarz wyszedł z pokoju pozostawiając ją samą. Alex wtuliła się w poduszkę i dała ujście łzą, jakie zgromadziły się w jej oczach.
- Moje… nasze … dziecko… - szlochała. Przepłakała pół nocy, gdy w końcu pogrążyła się w śnie….